wtorek, 11 sierpnia 2009

Po brzegi wypelniony Pustkowiem

Pustynia... miejsce pelne emocji, wiatru, Slonca i ciszy. Ziemia sucha jak pieprz, niewiele roslin, niewiele zwierzat, posrodku tego wioska Uyuni, lipiec 2009 roku. Zima. Gory dookola milcza.
W centrum miasteczka kilka sklepow, barow dla lokalnych i dla gringo, kilka golych drzew bez lisci, troche asfaltu na drodze i zegar na wiezy, wskazujacy godzine piata. Byc moze od 28 lat. Przejezdzaja trzydziesto-kilku letnie rozklekotane ciazarowki i jeepy. Slonce prazy, ze usta wysychaja. Zimno jest. W dzien jeszcze przyzwoicie chlodno, ale noce sa juz mrozne. Uyuni - 3675 m.n.p.m.

W hostelu nieogrzewane pokoje (normalka - nie ma zadnego systemu grzewczego), za to kazde lozko wyposazone jest w potezne koce z lamy albo alpaki, a czasem nawet w zaslony okienne. Jesli jest prad, ciepla woda poleci tylko rano, po mroznej nocy. [Na szczescie Polak potrafi, kiedy chce sie wykapac, odnalezc odpowiedni przycisk, by wlaczyc bojler.] Czasem woda jest tylko letnia, wtedy trzeba przykrecic kurek do momentu, kiedy zarowka zacznie gasnac. Czasem pomaga tez splukanie wody w kibelku.
Zdecydowana wiekszosc mieszkancow Uyuni to Indianie Quechua. Zdecydowana wiekszosc z nich skrywa jakas tajemnice.
We wtorki albo w czwartki (nigdy nie bylem dobry w dniach tygodnia) ulice wypelniaja kolorowe jarmarki, targi drobiazgow, wirujace zapachy, krotkie spojrzenia, psy tanczace w smieciach, krzyki sprzedawcow zagluszajace spiew umarlego Michaela Jacksona. Pustynia dookola milczy.

Posrod Indian spaceruja gringo, codziennie inni. Bowiem Uyuni to baza wypadowa na Solar de Uyuni (patrz film: "porzuceni") najwieksza na swiecie pustynie solna polozona na wysokosci 3653 metrow i zajmujaca powierzchnie okolo 12 tys. km". Dookola niej jeszcze piekniej! Aktywne wulkany, dymiace gajzery, kaktusowe wyspy, skalne miasteczka, blekitno-zielone laguny i stada tysiecy flamingow. Tak wiec gringo nie zatrzymuja sie w Uyuni, tylko wykupuja wycieczki i ruszaja w marsjanskie krajobrazy. "Uyuni to dziura, nie warto zostawac nawet na noc" - czytam na forum dla podroznikow. Zostalem na 16 dni.



Przerwy w dostawach pradu, burza piaskowa, cmentarzysko lokomotyw... Jestem obrzydliwe szczesliwy posrod entuzjastycznie milczacych Indian, skrywajacych swoje tajemnice. Mam swoje powody, by byc szczesliwym, a oni maja swoje powody, by milczec entuzjazmem.
To zapomniane miasteczko na skraju cywilizacji, polozone na surowej, nieprzyjaznej czlowiekowi ziemi, natchnelo mnie do napisania scenariusza. Krotki poemat o niebezpieczenstwie, jakie niesie ze soba utrata marzen. Przez kilka dni razem ze znajomymi nakrecilismy kilkadziesiat scen, mniej wiecej polowe filmu. Potem przyszla burza piaskowa i zdmuchnela zakonczenie...
Taaak... Tego dnia nie zapomne nigdy.
Burza piaskowa pozamiatala...
Zdmuchnela niejedna pajeczyne.

1 komentarz:

  1. Tej burzy nie zapomnimy nigdy. Oj dziala sie magia pustyni, dziala.

    OdpowiedzUsuń