poniedziałek, 27 lipca 2009

Nie zakpily z nas latawce...

To byla piekna droga.... i widoki nieziemskie na swiat...! Matka Ziemia dala czadu w tym miejscu i to poteznie! Pustynia jak sie patrzy. Ogromne kaniony, formy skalne, kaktusy, strumyczki, lamy i w koncu z daleka od ludzi! Przez pierwsze cztery godziny chlonelismy widoki i droge, ale Slonce nie zatrzymalo swojej codziennej wedrowki i skrylo sie za horyzontem, pozostawiajac po sobie rozowo-czerwone odpryski chmur...



Kiedy tylko Slonce zasypia, temperatura spada drastycznie, szczegolnie na wysokosciach 3500-4000 metrow. My jechalismy dalej. Zawinelismy sie wiec w spiwory, koce i wszystko to, co moglo nam przyniesc troche ciepla. Przytulilismy sie z Szymonem do siebie w kacie naczepy i w milczeniu podziwialismy wschod prawie pelnego Ksiezyca..... Ach! Duchowa rozkosz!!! Spelniaja sie marzenia wypowiadane jeszcze 2 tygodnie wczesniej - "byle by pelnie Ksiezyca przezyc na pustyni..."

Do Uyuni dojechalismy maksymalnie okurzeni piachem i tak zmarznieci, ze dopiero po czwartej herbacie z rumem poczulem palce u stop.

Ale Szczescie wysypywalo sie kazda dziurka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz