czwartek, 30 grudnia 2010

30 gru 2010 Sezon na lwy!



28 grudnia w Jarocinie odbyła się premiera mojego filmu "Sezon na lwy". Przyszło mnóstwo ludzi, w kinie zabrakło miejsc siedzących, atmosfera luźna i radosna. Pięknie! Film zrobił furorę, bo takiego filmu jeszcze w Polsce nie było:)







OGŁASZAM "SEZON NA LWY" ZA ROZPOCZĘTY!!!!




wtorek, 9 listopada 2010

12 PARSZYWYCH PYTAN - czesc 11 czyli BYLEDALEJE!



Byledaleje to Marta i Bartek, ktorzy przemierzaja swiat piechota (Mongolia), rowerami (Nowa Zelandia) czy tez na motorach (Ameryka Poludniowa). Zapraszam na calkiem przyjemny wywiad z nieprzestajaca sie usmiechac para podroznikow.

1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.


Może to kiepski początek wywiadu, ale nie mamy odpowiedzi na to pytanie. To jest wersja pytania: "a jaki kraj podobał ci się najbardziej?" albo "a wolisz Indie czy Boliwię?" A kogo bardziej kochasz, mamusię czy tatusia? Każde miejsce jest inne. Czego innego szukasz w zatłoczonej Azji, czego innego w bezkresnej choć cywilizowanej Australii, czego innego w zimnych Andach.Każdy puzzel wyjęty z naszej układanki popsułby obrazek. Nie chcemy wybierać.

2. Co jest dla Ciebie najwazniejsze w podrozowaniu.

Motor. W zasadzie dwa motory. Po wielu eksperymentach chórem przyznajemy, że to najdoskonalszy sposób podróżowania. Oczywiście jest to środek, a nie cel, ale środek najskuteczniejszy. Dzięki motorom podróżujemy po swojemu, nie drepczemy w szeregu z hordą bakcpackersów od atrakcji do atrakcji, możemy dostać się tam, gdzie jest nieturystycznie = autentycznie. Motory budzą ciekawość ludzi, otwierają ich serca i domy. Nie tworzą dystansu takiego jak samochód, nie powodują ograniczeń takich jak rowery (no dobra, niech będzie, lenie jesteśmy i po dwóch miesiącach w Nowej Zelandii nie chce nam się więcej pedałować). W tej chwili już nie potrafimy wyobrazić sobie innego podróżowania. Ok, czasem człowiek zmoknie, zmarznie albo się wypieprzy, ale jak to fajnie będzie kiedyś powiedzieć wnukowi: "A tu babcia ma bliznę po tym jak zaliczyła glebę w Boliwii"...;-)



3. Jak dlugo sie przygotowywales przed wyprawą.

Do "wyprawy" to się przygotowywał Kazimierz Nowak a nie my. Nie jesteśmy na żadnej "wyprawie". Podróżowanie dziś jest tak proste i skomercjalizowane, że nazywanie tego "wyprawą" wypacza sens słowa. Obecnie trzeba się solidnie nagimnastykować, żeby choć na trochę wyrwać się cywilizacji i zjechać tam, gdzie nie docierają agencje turystycznie. Jak długo się przygotowywaliśmy? Za długo. Nie ma co za dużo kombinować bo i tak się wszystkiego nie przewidzi. Sprzęt trekingowy podrze się albo zgubi szybciej niż myślisz i w końcu dojdziesz do tego, że najlepszym obuwiem są klapki, umowę najmu mieszkania wypowiedzą jak będziesz najbardziej potrzebował kasy a potem ukradną laptopa z ulubioną muzyką, którą tak starannie sobie poskładałeś itd. Po kilku miesiącach w drodze będziesz się śmiał z większości tego, czym sobie zawracałeś głowę przed wyjazdem. Chociaż z drugiej strony przygotowywanie się było dla nas już częścią wyjazdu i dobrą zabawą. Pierwsza rozmowa pt.:"a może by tak wyskoczyć na dłużej" pojawiła się ze dwa lata przed wyruszeniem i od tego czasu ciągle jakoś tam niezobowiązująco organizowaliśmy się fizycznie i psychicznie. ...Jak dostaliśmy zimą nowy namiot to go sobie rozstawiliśmy w pokoju i przespaliśmy się w nim z niecierpliwości...A intensywniejsze działania zaczęliśmy jakieś 3 miesiące przed wyjazdem: szczepienia, szukanie najemcy mieszkania, sprawy bankowe, założenie bloga itp.

4. Co Cie wkurwia.

Koloryzowanie przez wielu ludzi swoich podróży, opowiadanie o dzikich przygodach na krawędzi życia i dyskretne przemilczenie, że są na sztampowej wycieczce zorganizowanej przez jedną z licznych agencji turystycznych oferujących swoje usługi w sąsiednim mieście. Oczywiście każdy podróżuje jak lubi i potrafi - tylko nie twórzmy potem wrażenia, że dokonaliśmy czegoś, na co nie zdobyłby się żaden inny człowiek. Podróżowanie jest w zasięgu ręki większości z nas, a takie "ściemnianie" tylko niepotrzebnie straszy, że to bardzo trudna sprawa...

Na dalsza czesc wywiadu zapraszam na blogu BYLEDALEJ.

poniedziałek, 25 października 2010

12 PARSZYWYCH PYTAN - czesc dziesiata, czyli Maniek, Dorotka i Maksio




1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania.

Po pierwsze doświadczenie, które mamy jest bardzo niewielkie. Kilka krótkich wypadow (Karaiby, Cape Verde itp) oraz nasze 112 dni podróży po Azji Południowo Wschodniej to równocześnie dużo i mało… zależy jak na to spojrzeć. Na pewno nie wyobrażamy sobie podróżowania bez Indonezji. Na Sumatrze byliśmy tylko chwilę, pod sam koniec, lecz zostaliśmy zaczarowani. Wspaniali ludzie, otwarci, uśmiechnięci, zawsze pomocni, tacy bezinteresowni. Mieliśmy ledwie ponad tydzień na zwiedzenie północy Sumatry. Niesamowite miejsce, pozostał ogromny niedosyt. Na pewno tam wrócimy, niekoniecznie na Sumatrę, ale na pewno do Indonezji.Drugi kraj to Tajlandia. Wystarczy wybrać się tam gdzie nie ma faranga a można doświadczyć dużo więcej. Nie zamknę tego w słowach. Ten kraj trzeba poczuć. Ja za każdym razem, gdy słucham tajskiej muzyki mam łzy w oczach…Miały być trzy kraje, ale poprzestanę na dwóch. Za mało widzieliśmy. Za kilka lat będziemy widzieć więcej. Jeszcze sporo innych krain przed nami… Wszędzie można znaleźć piękno, więc odpowiedź na to pytanie jest dla nas chyba niemożliwa.

2. Co jest dla ciebie najważniejsze w podróżowaniu?

Podróżowanie to dla nas stan ducha, teraz to wiemy. A co jest najważniejsze? Na pewno towarzystwo. Najwspanialszy widok na świecie staje się piękny gdy oglądamy go wspólnie z tymi, których kochamy. Wszystko smakuje lepiej. Radość jest większa a smutki mniejsze.Podróżując staramy się omijać bardzo turystyczne miejsca, czasem jednak warto zobaczyć coś co jest słynne na cały świat. Jednak lubimy zejść z utartej ścieżki, zobaczyć co jest trochę dalej. Ważny dla nas jest kontakt z tambylcami. Uwielbiamy pędzić przed siebie na motorku (ach to poczucie wolności!), zatrzymać się w przydrożnym barze. Pobyć z ludźmi, poobserwować, porozmawiać.Lubimy mieć swoje zdanie i swój pomysł na miejsca, które odwiedzimy. Jednak potrafimy czerpać od innych inspiracje („patrz kochanie jak tam pięknie, musimy tam pojechać!”).Przyznam się bez bicia, mamy fetysz – na naszej trasie musi być gdzieś biały piasek, palmy i nieruchoma tafla ciepłej wody. I jeszcze „kororowe rybki” na wyciągnięcie ręki. Chociaż szczerze mówiąc po jakimś czasie spędzonym w takim raju z wielką chęcią zakładamy nasze profesjonalne obuwie typu trampers i ruszamy zdobywać okoliczne szczyty. Bo nam nie może się zbytnio nudzić.I jeszcze jedno… ten specyficzny stan umysłu, który pojawia się podczas jazdy przed siebie, tak po prostu, czymkolwiek, a oczy wpatrzone gdzieś daleko w przestrzeń – zrozumie ten kto zrozumie…

3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawą?

Generalnie my wszystko robimy od dupy strony, znaczy się nie w tej kolejności co trzeba. Nam wystarczy impuls, a potem oboje się nakręcamy. Zaczęliśmy od pomysłu, że w Anglii nic nas nie trzyma, że możemy mieszkać gdzie tylko nam się zamarzy… Prawie rok zbieraliśmy kase. Kupiliśmy bilet w jedną stronę i jazda. Nie było żadnego planu, tylko lekki zarys oraz trzy lokalne przeloty wykupione w AirAsia. Olaliśmy tzw. research a całość klarowała się po drodze.

4. Co cie wkurwia?

Ostatnio bardzo niewiele, ale jednak troche rzeczy działa mi na nerwy, ale najbardziej moja własna głupota. Przeze mnie, przez wyłączoną funkcję myślenia okradziono nas. Podobno uczymy się na błędach, lecz wyłącznie swoich, i to boleśnie. W naszej podróży mieliśmy chyba więcej szczęścia niż rozumu.Dawniej byliśmy bardzo spięci, trzy lata temu w Tajlandii oburzaliśmy się: jak to można NAS tak traktować, przecież MY zapłaciliśmy dużo pieniędzy za bilet i MY mamy wakacje. Cóż, bardzo roszczeniowa postawa typowego białasa na wakacjach.A jak było teraz? Śmieszyła nas podróż z Koh Phangan na Phuket ośmioma(!) środkami transportu, przesadzali nas niczym bydło a my tylko z uśmiechem obserwowaliśmy zastaną rzeczywistość. Albo jadąc do Medan busem niczym dla krasnoludków spędziliśmy cztery godziny w totalnie niekomfortowych pozach, Dorotka w ciąży z Maksiem śpiącym na niej okrakiem a ja z kolanami na ukos i pod brodą i jakąś rurą pomiedzy nogami… zamiast się martwić, cieszyliśmy się z miejsca siedzącego, bo nie każdy je miał:)Nie lubimy też depresanto-malkontento-zazdrośników.

5. Za czym tęsknisz najbardziej?

Chyba za niczym… Wszystko co mamy to siebie nawzajem. Nasza rodzina stanowi pewną dopełnioną całość. Więc za rodziną nie tęsknię. Od kilku lat mieszkamy poza granicami Polski, więc gdy gdzieś jedziemy nie ma żadnych pożegnań.Po trzech miesiącach w Azji zabrakło nam trochę polskiego jadła, lecz myślę, ze sprawę dałoby się jakoś rozwiązać, typu poszukiwanie śledzi czy kiszonych ogórków. Ale to nie była jakaś znowu wielka kwestia.Tęskno nam też było do… polskości, żeby pogadać po polsku z kimś innym niż ze sobą nawzajem. Tygodniowi turyści nie rozumieli nas a nam głupio było się narzucać.

Dalsza czesc wywiadu na blogu Manka, Dorotki i Maksia.

wtorek, 19 października 2010

12 PARSZYWYCH PYTAN - magiczna liczba dziewiec

czyli Marta, Renata i Janusz



Marta, Renata, Janusz i Antonio to internetowii nieznajomi, ktorzy ida pod prad konwenansom i stereotypom i wspaniale im to wychodzi! Wiele, wiele ludzi, par, malzenstw powinno brac z nich przyklad, tak uwazam. A ich samych przepraszam za ponad tygodniowe opoznienie..!

1. Trzy kraje bez których nie wyobrażacie sobie podróżowania.
Po pierwsze Polska – bo od tego kraju zaczynaliśmy. Do dziś pamiętam swoje “członkostwo” w klubie PTTK szkoły podstawowej nr 43 w Sosnowcu, rajdy terenowe po Jurze i Beskidach. Co prawda członkostwo zakończyło się wyrzuceniem mojej skromnej osoby z hukiem :) zupełnie niesłusznie zresztą – ale i tak nie zabili mojej potrzeby “szwendania” się. Późniejsze, już samodzielnie organizowane wypady w Tatry, Beskidy, Sudety czy na Mazury.
Po drugie – Stany Zjednoczone – za “enjoy the ride”, ogromne przestrzenie “niczego”, które się do tego świetnie nadają, za wprost kosmiczne parki narodowe południowego zachodu i most Golden Gate – gdzie utwierdziłem się w przekonaniu, że chcieć to móc.
No i po trzecie Meksyk – za chaos stolicy, za uśmiechy ludzi, za klimatyczne uliczki Guanajuato no i za to że nauczył nas pokory do siebie i drogi jaką mieliśmy przed sobą.

2. Co jest dla Was najważniejsze w podróżowaniu?
Wolność wyboru, poczucie decydowania o tym co robimy i kiedy. Za możliwość bycia razem (co czasem nie jest łatwe) i patrzenia na to samo na swój sposób. I to wszystko mimo narzuconej marszruty przez bilet RTW – co też daje pewien komfort – tym bardziej, że nasza podróż z wielu względów nie może być “neverending”.

3. Jak długo się przygotowywaliście przed wyprawa?
Mentalnie – pewnie całe dorosłe życie. Jak sięgam pamięcią to już w podstawówce po przeczytaniu niemal wszystkiego co napisał Szklarski i May miałem wytyczoną trasę na mapie (która zresztą wisiała na ścianie zamiast plakatu Modern Talking).
Technicznie jakiś rok. Wydawać się może, że to długo – ale jak się ma wyjechać w trójkę na dodatek z dzieckiem to i koszty przedsięwzięcia są wyższe, więc dochodzi okres zintensyfikowanego oszczędzania (nie mamy wpisane w dowodzie zawód: “syn/córka”). Do tego szczepienia – tutaj też trzeba wyważyć wszelkie ryzyka i w odpowiednim momencie się zaszczepić (chodzi o najmłodszego uczestnika wyprawy), przemyśleć trasę by wpasować się “mniej więcej” w pogodę, urlopy (bezpłatny i wychowawczy) itd. Jakoś sobie zorganizować zobowiązania kredytowe itd.

4. Co Was wkurwia?
Było by fantastycznie napisać, że nic – ale to nieprawda. Rzeczywistość jest taka, że bardzo wiele rzeczy. Podróż miała pomóc w nabraniu dystansu do pewnych wkurzających “czynników zewnętrznych” – cel osiągnięty połowicznie bo choć poprawę widać to jeszcze długa droga przed nami.
[M] ludzie których motto życiowe brzmi: “nie ważne że mam życie do dupy – ważne że ten obok ma jeszcze gorzej”
[pytania 5-11 na blogu wpzs]

12. Ile to kosztuje? I czy warto?
czy to ważne? Ile by nie kosztowało, warte jest milion razy tyle ile wydaliśmy.
Zresztą każdy sposób jest dobry, czy wyjazd PeKaeSem poza miasto, czy z biurem podróży do Hurgady, a może stopem przez całą Afrykę – grunt to by być świadomym swojej roli w tym wszystkim…
A na reszte wywiadu zapraszam na blogu wesolej rodzinki:)

piątek, 1 października 2010

12 PARSZYWYCH PYTAN - juz ósmy raz:)



Daria i Tomek

1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania.
Trochę dziwne pytanie. Nie ma kraju bez, którego nie wyobrażamy sobie podróżowania.
Na pewno nie będzie tu Polski bo po niej obydwoje mało podróżowaliśmy co mamy zamiar za jakiś czas nadrobić.
Zobaczyliśmy na razie niewielki ulamek tego świata a nasze 3 ulubione kraje to:
Indie, Turcja, Bośnia i Hercegowina
Jesteśmy świeżo po podróży do Indii, które wręcz pokochaliśmy.
Intensywność zapachów, kobiety w kolorowych sari, hałaśliwe riksze, niesamowite smaki, krowy leżące na ulicy w centrum miasta i wiele innych rzeczy, których nie sposób wypisać. To wszystko sprawiło, że Indie są naszym numerem jeden. Żałujemy, że te 1,5 miesiąca już minęło ale wiemy, że kiedyś wrócimy tu na dłużej.

2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w podróżowaniu?
Kochamy podróże za to, że każdy dzień, każda minuta wygląda inaczej. To wyrwanie się z codziennej rutyny i nudy, które paraliżują umysł. W podróży czujemy się jak wypuszczone z klatki ptaki, szybujące gdzieś nad głowami innych. Poznajemy nowych ludzi, zdobywamy doświadczenia i żyjemy pełnią życia. Podróżując uwielbiamy obserwować. Wszystko od natury nas otaczającej po pojedynczą jednostkę na ulicy. Lubimy też mieć kontakt z lokalami. W krajach takich jak Indie czy Turcja to nic trudnego. Uważamy, że dzięki 15 godzinnej jeździe indyjskim sleeperem lepiej poznamy Indie niż gdybyśmy mieli zjechać wszystkie jego highlightsy razem wzięte.

3. Jak długo przygotowywałeś się przed wyprawą?
Kupiliśmy bilet do Indii prawie rok przed wyjazdem. Miesiąc przed wyjazdem stwierdziliśmy, że na Indiach nie poprzestaniemy i zamierzamy spędzić w Azji południowo wschodniej minimum sześć miesięcy. Prawdę mówiąc nie wiemy co tu przygotowywać.
Podejmujesz decyzję i jedziesz sobie. Tyle.

4. Co cię wkurwia?
Oj wiele rzeczy. Najbardziej to chyba zorganizowane wycieczki, które wyrzucają pięć kawałków za leżenie przy hotelowym basenie i wlewanie w siebie kolorowych trunków.
Wkurwiają nas też osoby które mówią – „Świetny pomysł na życie ale ja bym tak nie mógł”. Każdy by mógł, wystarczy chcieć. Albo pytania : „Nie szkoda ci pieniędzy i czasu na takie rzeczy?”

5. Za czym najbardziej tęsknisz?
T: Jestem w podróży dopiero 1,5 miesiąca. Czasem mam momenty, że tęsknie za rodziną ale tak poza tym to nie tęsknie za niczym.
D: Za rodziną i znajomymi.

Dalsza czesc wywiadu na blogu Darii i Tomka.

piątek, 24 września 2010

środa, 15 września 2010

12 PARSZYWYCH PYTAN - tym razem ja!



czyli Pasikonik na brzegu

1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.

Polska - przede wszystkim. O swoim kraju powinno sie wiedziec. Powinno sie rozmawiac. Powinno sie rozumiec. Jako tako znac historie, powiazania, przyczyny i skutki. Powinno sie jako tako orientowac w polityce. A takze geografie znac. Zanim wyruszylem za granice nadwislanskiego kraju przemierzylem go autostopem wielokrotnie. Poznalem Mazurow, Hanysow, Kaszubow i Gorali. Mieszkalem w Jarocinie (tak, tym Jarocinie - stamtad pochodze), mieszkalem na Pomorzu, na Dolnym Slasku, a takze w Gorach Bystrzyckich. To byly roznorakie miejsca: bogaty dom, wynajete pokoje, mieszkania, wiejskie chalupy, strych, piwnica, namiot, melina az po odludny, drewniany domek w lesie. Dzielilem te miesjca z calym przekrojem polskiego spoleczenstwa, z ludzmi wyksztalconymi, z dziennikarzami, z artystami, ze studentami, z prostymi rolnikami i ich rodzinami, z pijakami i z narkomanami.Podroze po Polsce pozwolily mi lepiej zrozumiec polskosc we mnie i w innych Polakach. Odroznic szerokopojete cechy ludzkie od typowych nalecialosci polskiego pochodzenia.Straciloby na wartosci podrozowanie po swiecie bez moich polskich doswiadczen. Natomiast innych kluczowych pozycji nie posiadam, bowiem wyobraznia to fascynujaca, wciaz rozszezajaca sie glebia...

2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w podróżowaniu?

Kazdy podrozuje na swoj sposob, tak jak chce albo tak jak potrafi. Istnieje cala masa ludzi, ktora wykupuje zorganizowane wycieczki lub krok po kroku "podrozuja" z przewodnikiem typu Pascal. Ja kieruje sie intuicja. Jest o wiele lzejsza niz przewodnik (w miejsce owego raczej wezme Kapuscinskiego) i doprowadza mnie dokladnie w te miejsca, w ktorych pragne sie znalezc. Sa to miejsca, z ktorych moge cos wyniesc i na pewno nie mam na mysli typowo polskiego wynoszenia czegos pod pazucha. Sa to miejsca, w ktorych moge sie czegos nauczyc, ludzie, dzieki ktorym moge sie czegos dowiedziec. Uczyc sie, uczyc, uczyc! To dla mnie najwazniejsze w podrozowaniu. (Zapewne drapia sie po glowie moje belfry z Jarocina, ktore dobrze wiedza, ze same dwoje w dzienniczku mialem).

3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawą?

Przygotowywalem sie 19 lat. Od dziecka interesowal mnie swiat. Palce w mape wciskalem, wyobraznia wedrowalem, globusy podkrecalem. Nie moglem doczekac sie momentu, kiedy wyjade z Jarocina. I zaraz po maturze wyruszylem. Przez trzy lata poznawalem Polske, potem ruszylem dalej. Jestem w drodze od osmiu lat. Podrozuje inaczej, bardzo powoli. Zamieszkuje miejsca, w ktorych sie zakochalem lub do ktorych zaprowadzil mnie los. Albo nos. Znajduje zajecie i zyje z miejscowymi. Albo jade zarobic na chwile do bogatszego kraju. Na poczatku to byl raczej instynkt, pozniej zrozumialem, ze jestem zyciowym nomadem... Wczesniej zdarzalo mi sie wynajmowac jakis pokoj, co przez kilka miesiecy moglem nazywac domem, ale ostatnie dwa lata nie mieszkam nigdzie, wedruje z plecakiem, uwodzony przez rozne sytuacje goszcze pod znajoma i nieznajoma strzecha.

4. Co Cie wkurwia?

Niezwykle rzadko sie wkurwiam, a jak juz sie zdarzy, to zazwyczaj wsciekam sie na samego siebie. Najczesciej kiedy sie orientuje, ze nie nauczylem sie czegos na swoich bledach:)

5. Za czym tesknisz najbardziej?

Za bigosem, pierogami, kiszonymi ogorami i zoladkowa gorzka mietowa (tez troche za miodowa).

6. Jak sobie poukladałeś sprawy z pracą, karierą, z luką w CV?

Kariera nomada..? Jakas abstrakcja. Jesli o prace chodzi to zdecydowanie wole pracowac dla przyjemnosci albo za dach nad glowa niz dla pieniedzy. A w CV nie mam zadnych "luk". Pisze wszystko. Na przyklad o tym jak mieszkalem kilka miesiecy w jaskini w Andaluzji albo jak wyciagalem kciuka na skraju brazylijskiej szosy.

7. Jak przełamać strach i obawy przed samotną wyprawą?

Trudno mi odpowiedziec na to pytanie, bo ja sie nigdy nie balem samotnej wyprawy. Malo tego! Uwazam, ze najlepiej podrozuje sie w pojedynke! Mysle, ze aby przelamac strach trzeba dojsc do jego zrodla. A ono zazwyczaj tryska strumieniem wlasnych kompleksow oraz zle dobranych informacji.Sprobujmy zrozumiec jedna rzecz. Zalozmy, ze od wczesnego dziecinstwa rodzice, wujkowie i ciotki, wszystkie media wpajaja ci, ze swiat jest piekny i fascynujacy, pelen dobrych ludzi i intencji. Czy dalej bys sie obawial? Prawdopodobnie o wiele mniej. A dlaczego media bezustannie trabia o wypadkach i nieszczesciach? Jednym z powodow jest to, ze wystraszonym spoleczenstwem latwiej sie kontroluje i manipuluje. Nie bedziesz sie wychylal kolego, nie bedziesz stwarzala za duzo problemow kolezanko, jesli zamkniecie sie w bance, bedziecie robili to, co wszyscy dookola robia i zaufacie, ze swiat na zewnatrz jest dziki i niebezpieczny...A ja radze wyciszyc umysl i odpowiedziec sobie samemu czego sie wlasciwie boisz i dlaczego. Odpowiedziec sobie czy chcesz zrozumiec, a zatem pokonac swoj strach, czy zyc z nim do konca zycia. Mozna tez posluchac tych, ktorzy jezdza i doswiadczaja, ktorzy widza, slysza, czuja i smakuja swiat. Ale najlepiej nie sluchac nikogo, tylko siebie, swojego serca.Jak serce chce jechac to zalecam chlapnac kieliszka zoladkowej i ruszyc.

8. Od czego zaczać?

Od siebie.

9. Kiedy wracasz?

Nigdy.

10. Najbardziej nieprawdopodobna historia z twojej podróży?

Najmniej do prawdy podobna jest moja pani;) jest najbardziej nieprawdopodobna! A podroz po jej swiecie najbardziej egzotyczna podroza! Jednak nie o niej wam opowiem...
Duchy gonily mnie po calej fabryce. Uciekalem wraz z innymi ludzmi, ale w koncu zrozumialem, ze duchom chodzi o mnie. Po jakims czasie wszystko ucichlo, a ja zostalem sam na pustym placu w ksztalcie koloseum. Duchy w starych lachmanach otoczyly mnie. Sposrod nich wyszedl jeden dziadek i zapytal: "widzisz tego chlopca?" I tutaj wskazal na malego aniolka o kreconych blond wlosach, ubranego w biale szaty. "Widze" - odpowiedzialem. "Teraz snisz" - odpowiedzial duch - "jednak kiedy zobaczysz tego chlopca na jawie, chwile pozniej umrzesz".
Minelo wiele miesiecy, a ja zdazylem juz dawno zapomniec o tym snie.
Akcja przenosi sie na festiwal reagge 30km od Jarocina, niedziela, ostatni dzien koncertow i ostatnie piosenki. Bylem wtedy posiadaczem "zoltej zawalidrogi" czyli 30-letniej zastawki. Ugadalem sie z przyjaciolmi, ze ich odwioze po festiwalu do Jarocina. I zupelnie niespodziewanie wsrod tlumu wychylila sie dziewczynka, jak kropla wody podobna do owego chlopca ze snu! Od razu caly zdebialem... Doslownie 3 minuty pozniej spotkalem sie ze znajomymi przy moim aucie, ale okazalo sie, ze jest ich piatka, czyli o jednego za duzo. Zaczeli sie przekamarzac miedzy soba, komu przysluguje miejsce w zastawce. Kazdy z nich musial bowiem wracac na poniedzialek do pracy albo do szkoly. Ja trwalem w szoku. Caly sen stanal mi przed oczyma i prorocze slowa dziadka o mojej rychlej smierci. Dojrzewala we mnie mysl, ze tej drogi do Jarocina nie przezyjemy...
Tymczasem moi towarzysze zwrocili sie do mnie o ostateczna decyzje kto ma zostac. Czyli mialem wybrac jedna osobe z tych pieciu, ktorej ocale zycie! Patrzyli na mnie, a ja patrzylem na nich... Wsrod nich byla mloda, ladna dziewczyna, ktorej prawie w ogole nie znalem. Trzymala sie z boku, niewiele mowila i pieknie sie usmiechala. Wygladala na bardzo skromna i dobra osobe. Juz chcialem wskazac na nia, ale znow mnie zatkalo. Jakze zostawic ja na pastwe losu, w srodku nocy w innym miescie? A przeciez nie moglem powiedziec im o moim snie! Jakakolwiek ingerencja moglaby zmienic przeznaczenie!
Widzac, ze nie potrafie z siebie wydusic slowa, jeden z kolegow sam zrezygnowal i rozplynal sie w czarnej gestwinie nocy. Ruszylismy. Bylem przerazony. Balem sie smierci, ale cos mi mowilo, ze tak ma byc, ze widocznie tak juz zostalo to zaprojektowane o wiele wczesniej. Moi towarzysze krzyczeli i spiewali, jak przystalo na rockendrollowa ekipe po paru piwkach w pomalowanym, oldskulowym aucie. Myslalem o swoim zyciu i prowadzilem wprost ku przeznaczeniu. O ironio! Zgine wsrod spiewow i wrzaskow pjanej gromady! Serce w gardle stawalo, kiedy wyprzedzaly mnie ciezarowki. Stres nieporownywalny do niczego! Wierzcie mi, to bylo najdluzsze 30km w moim zyciu. Dojechalismy szczesliwie. Zaparkowalem, zgasilem silnik i opowiedzialem swoja historie pasazerom. Zapadla dluga cisza...
Dziewczynki to jednak co innego jak chlopcy, co nie?

11. Najbardziej magiczne miejsce, w którym byleś i dlaczego?

Magia jest tak specyficzna, ze nie klasyfikuje sie jej do mniej lub bardziej. Magia ma ta potege, ze kazdego dotyka w roznych miejscach, z rozna sila. Kazdy ma swoj magiczny kacik (czy to w ogrodku u dziadka czy na pustyni w Boliwii) i jedni o tym opowiadaja, inni nie. Ja swoje miejsca zostawie dla siebie albo dla nieco bardziej dociekliwych.

12. Pytanie dowolne według uznania?
Co ty sobie, do cholery, pasikoniu myslisz?
A mysle sobie, do cholery, tak:
nasza planete w ciagu ostatnich 50 lat zadrapal ludzki pazur w sposob juz nieodwracalny. Malo tego, ten szpon wbija sie glebiej i glebiej w nasza Matke. Ona trzesie sie, rzyga i wrzeszczy, ale niewielu ludzirozumie, o co jej chodzi. Niby kazdy gdzies tam o tym slyszal, ze codziennie umiera z glodu kilkanascie tysiecy dzieci, ze co roku z powierzchni Ziemi bazpowrotnie ginie do tysiaca gatunkow zwierzat i roslin,ze ogromne korporacje modyfikuja genetycznie nasze pozywienie (plantacje GMO sa na calej planecie!) i ukrywaja przykry fakt ogromnego zagrozenia tych produktow na zdrowie czlowieka, ze kazdej godziny znika z powierzchni Ziemi las tropikalny wielkosci boiska futbolowego, ze po oceanach dryfuja zupy plastiku rozciagajace sie na setki kilometrow, ze politycy oszukuja i klamia w zywe oczy, ze sasiad po raz kolejny wyrzucil smieci do lasu, ze to, ze tamto, ze sa takie to a takie organizacje walczace o tych kilka sztuk niedzwiedzi, ktore jeszcze moga chodzic po naszej planecie, organizacje broniace praw czlowieka, ze sa protesty, manifesty, kazdy gdzies o tym slyszal, ze sa ludzie, ktorzy sie tym zajmuja. A gdzie w tym wszystkim my? Przeciez mozemy cos zrobic, mozemy dzialac, w kupie sila! Nie trzeba od razu poswiecac zycia w obronie wymierajacych pasikonikow (heh), ale warto zrobic cokolwiek, chocby szczerze sie zastanowic nad problemami naszej planety. To dzieje sie teraz, a my jestesmy pierwsza generacja internetowa i mozemy sie laczyc prawie wszedzie. Dlatego apeluje o zmartwienie sie. O zastanowienie sie. Jeszcze raz zacytuje mojego przyjaciela Pawulona: to my jestesmy odpowiedzialni za nasze pokolenie.

środa, 8 września 2010

12 PARSZYWYCH PYTAN - inicjator pomyslu!

Wujek Filip Ziółkowski



Ten przezabawny hedonista o glebokim poczuciu istnienia doskonale nurkuje w kazdej rzeczywistosci! Filip wedruje juz trzy lata przez swiat, a glowa mu rosnie i rosnie! My sie styknelismy w Boliwii, w dosc smiesznych okolicznosciach w nocnym klubie "MITOS"... Poznac Filipa to troche jakby znalezc ten przyslowiowy gar na koncu teczy - rozbrajajacy gosc, ludziska wymiekaja! Poczytajcie co ma do powiedzenia w wywiadzie z samym soba.


1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.


Indie, Stany, Kolumbia

Indie za magie, madrosc, mocne uderzenie od poczatku do konca, beczke smiechu, miliony nowych doznan duchowych i wizualnych, USA - za przeciwienstwo tego lubimy w podrozowaniu, za nauke pokory, tolerancji i rozumienia swiata, za parki narodowe jak nie z tej bajki, przestrzenie, popkulture, odjechane miasta, mieszanke wszystkiego co najlepsze i najgorsze w tym swiecie, Kolumbia - za latonoska podroz taneczno-muzyczno-kulturalna, spontaniczna zabawe do bialego rana, sliczne, gorace dziewczyny, przemilych, wesolych i szczesliwych ludzi ktorzy mimo ze maja niewiele to potrafia sie cieszyc zyciem i sprawic ze od pierwszego dnia czujemy sie tutaj jak u siebie w domu.

2. Co jest dla Ciebie najwazniejsze w podrozowaniu?

Aby otworzyc umysl na to co nowe, nowe jezyki, egzotyczne zarcie, tradycje, ludzi, poznac lokalsow ale takze innych podroznikow. Podrozowania to zetkniecie sie z innym sposobem myslenia niz nasze i wspaniala lekcja aby wyzbyc sie krytykowania, narzekania czy oceniania innych. Po prostu chlonac, obserwowac, nie planowac zbyt szczegolowo i dac sie poniesc przygodzie.

3. Jak dlugo sie przygotowywales przed wyprawa?

W ciagu okolo miesiaca wykonalem wszystkie niezbedne szczepienia, zrobilem zakupy i zebralem informacje gdzie chce jechac i co zobaczyc. A pozniej wystarczylo cierpliwie czekac az mnie zwolnia (z powodu zmian strukturalnych w firmie).

4. Co Cie wkurwia?

Na dzis nic mnie nie wkurwia. Chcialoby sie powiedziec ze rowniez nic mnie nie "tyka", ale to nieprawda. Np, marudny bialas bakpaker podrozujacy pol roku po ameryce poludniowej ale dziwnie wciaz nie znajacy podstaw hiszpanskiego, przyjezdza do Cali - miasta w ktorym obecnie mieszkam - przesiaduje calymi dniami w hostelu saczy w dzien browara ogladajac Simsons i filmy sensacyjne, narzeka ze nie ma nic do roboty, ze Kolumbijka nie oddzwonila, nienawidzi salsy (Cali to stolica salsy) a wieczorem wciagajac koke marudzi ze brakuje mu porzadnych klubow z elektroniczna muzyka i wzdycha za europejskim Buenos Aires.

Podobnie czasem lapie sie na tym ze smiesza mnie maruderzy, krytykanci, "realisci", wiecznie niezadowoleni, oceniajacy, z wielkim ego, przywiazani do marek, krajow, idei. Na szczescie ostatnio bardzo rzadko mi sie to zdarza. Jeszcze nie wiem czy to efekt zmadrzenia czy szczesliwy "zbieg okolicznosci" - dobra karma:) Czas pokaze. Dopiero niedawno zrozumialem ze kazdy jest w 100% odpowiedzialny za to ze cos, lub ktos go wkurwia i tylko od nas zalezy jak sie do tego ustosunkujemy. Nie ma to nic wspolnego z wrazliwoscia, a wrecz przeciwnie jest powiazane z madroscia, badz inteligencja. Im mniej sytuacji ktore nas denerwuja tym wieksza madrosc, tym blizej do doskonalosci.

5. Za czym tesknisz najbardziej?

Byloby nie fair gdybym powiedzial ze nie tesknie, nie bylo mnie ponad 3 lata w domu. Jeszcze w tym roku chce sie zobaczyc z rodzinka, z przyjaciolmi, polazic po starym podworku, zobaczyc co sie zmienilo a co zostalo nienaruszone. Ale nie jest to tesknota romantyczna, szlochanie do sluchawki czy narzekanie w stylu "jak to fajnie by bylo gdyby". Bez paniki. Wkrotce sie zobaczymy. (Korekta: obecnie jestem w Polsce na wakacjach...wywiad powstal 2 tygodnie zanim zdecydowalem sie przyjechac)

Reszta wywiadu na blogu Filipa.

środa, 1 września 2010

PARSZYWA DWUNASTKA - odcinek czwarty


tamtaramy


Od dluzszego czasu podgladam ich bloga i musze stwierdzic, ze razem tworza udana mieszanine owocowego charakteru ze slodka zadziornoscia, co takiemu pasi-koniowi bardzo do gustu przypadlo. Szczegolnie rozmowy kontrolowane rozbrajajace w formie i osuwajace szaty z tresci ich prywatnego swiata...
Zapraszam na wywiad z TAMTARAMAMI!

1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.
polska, polska i… polska. bo gdyby jej nie bylo, nie byloby skad wyjechac. a cala reszta krajow…po drodze zdarzaja sie perelki takie jak patagonia. ale to chile czy argentyna? i to i to. albo wyspa penang w malezji, czy chaco w paragwaju, albo buenos… kazdego z miejsc, szkoda by nam bylo nie zobaczyc, ale tez zadne nie krzyknelo do nas – to ja! gdyby tak bylo, to stamtad bysmy teraz pisali. a my wciaz w drodze…

2. Co jest dla Ciebie najwazniejsze w podrozowaniu.
miec czas. zeby moc zyc w drodze. zeby moc sie zatrzymac i zamyslic nad tym, co sie przezylo. i czasem, tez troche postarac zejsc z utartych sciezek, rzucic wyzwanie zyciu i nie bac sie, bo los zawsze odwdziecza sie za wysilek.
poza tym – robic swoje i po swojemu, niezaleznie od tego, co dokola.
3. Jak dlugo sie przygotowywales przed wyprawy.
teoretycznie pol roku, bo wtedy zrobilismy pierwsze szczepienia. ale praktycznie – trzy miesiace, bo o tyle wczesniej musielismy zlozyc wymowienia w pracy. w tym czasie robilismy tez porzadki z kredytami mieszkaniowymi, rozwiazywalismy umowy z bankami, telefonami, kablowkami, internetami itd (kooooooszmar) oraz wynajmowalismy nasze mieszkania. ale gdybysmy nie byli tacy starzy i nie mieli tych wszystkich „garbow”, spokojnie wystarczyl by miesiac, bo do wyjazdu nie wiadomo dokad i nie wiadomo na ile, po prostu nie da sie przygotowac.

4. Co Cie wkurwia.
paradoksalnie, rasizm. to ze ciagle musimy placic frycowe za swoja biala skore. ze najpierw jestes dla ludzi bialasem, gringo, farangiem, a dopiero potem czlowiekiem. i to zupelnie niewazne, czy zyskujemy na tym czy tracimy, bo bywa i tak i tak, nie lubimy tego.
do szalu doprowadza nas tez naduzywanie przez ludzi slow „wyprawa”, „ekspedycja”, kiedy w gruncie rzeczy wiekszosc ich pobytu „na wyprawie” ogranicza sie do wykupowania sobie wycieczek w jednym z setek miejscowych biur turystycznych. a potem na blogach i w opowiesciach pojawiaja sie mrozace krew w zylach historie o zdobywaniu szczytow, przemierzaniu amazonki, pokonywaniu pustyni. nazywajmy rzeczy po imieniu. i nie udawajmy, ze bylismy sami w ruinach machu picchu. bo potem ludziom w polsce wydaje sie, ze zeby wyjechac, to trzeba byc nie wiadomo kim i pokonac nie wiadomo jakie trudnosci. a przeciez wcale tak nie jest.
a poza tym wszystkim, codzienne, do znudzenia kombinacje, co rano zjesc na sniadanie.

5. Za czym tesknisz najbardziej.
o bliskich nie bedziemy pisac, bo to oczywiste. a tesknoty, zupelnie niespodziankowo zaczynaja nas zaskakiwac. bo najpierw tesknilismy za sledzikiem i piecdziesiatka, polskim chlebem, serem… ale z czasem przylapujemy sie na tym, ze ogromnie tesknimy za pustka patagonii, wybrzezem urugwaju, chilijskim carmenere, wanna w la paz, boliwijska empanada…
o! wiemy! zeby moc usiasc i pogadac z polakami i zrozumiec sie w pol slowa i nie musiec juz ciagle tlumaczyc sie z „narodowych” skojarzen.

Reszta z DWUNASTU PARSZYWYCH PYTAN na blogu tamtaramow.

środa, 25 sierpnia 2010

PARSZYWA DWUNASTKA - koleżka trzeci

SZYMON KOCHAŃSKI



Tym razem wywiad bedzie z Szymonem, z ktorym przezylem mnostwo przygod w Boliwii. Spotkalismy sie przypadkiem, z iskry buchnelo ognicho i podrozowalismy razem prawie dwa miesiace. (Odsylam do wczesniejszych postow). A tymczasem Szymon dalej siedzi w Boliwii. Zakochal sie, znalazl prace i zostal rezydentem tego indianskiego kraju.
Trzymaj sie stary indianskich spodnic, podejrzewam ze niedlugo znow sie spotkamy!

1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania?
Polska, bo od tego się zaczęło. A szczególnie polskie góry. Beskidy, Bieszczady, Karkonosze. Przemierzone od schroniska do schroniska, z plecakiem na plecach i ze Stachurą i SDMem na uszach. Manowce, wrzosowiska, lasy. Piwko na szczycie, nieziemskie widoki na świat i zaduma.
Iran, za to niesamowite uczucie, gdy w 2005 roku przekroczyłem sam granicę z Turcją i… musiałem sobie poradzić. Za niespotykaną nigdzie indziej życzliwość ludzi, którzy zapraszają cię na obiad, herbatę, wożą samochodami, płacą za bilety. Za fajkę wodną na dachu w ciepłą noc pod rozgwieżdżonym niebem. Za spanie na dziedzińcu meczetu i uspakajający gest strażnika “tak możesz tu być, nic ci tu nie grozi”, gdy jego obecność wyrwała mnie ze snu.
Indie, które uderzają ciebie ścianą gorąca jak tylko wysiądziesz z samolotu. A potem zaczyna się prawdziwa jazda. Masa ludzi, zwierzęta, śmieci, riksze. Rzeczywistość całkowicie odmienna od wszystkiego co znasz. Pielgrzymi w pomarańczowych szatach jeżdżący pociągami bez biletów. Kobiety w kolorowych sari. Bałagan, chaos, ktoś stawia ci kciukiem czerwoną kropkę na czole. I ty w tym wszystkim.

2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w podróżowaniu?
Nabranie innej perspektywy do świata i siebie. Bo współczesny świat wypacza spojrzenie na to jak świat naprawdę wygląda. Przyzwyczailiśmy się do tego, że kupujemy trampki made in china. Jednak często zapomina się, że te kraje, to nie tylko produkty, to ludzie, ulice, sklepy, życie. I najcudowniejsze jest to poczucie, że zbliżyłeś się do czegoś prawdziwego, że uczestniczysz w czymś i jesteś tego częścią. W przepełnionym autobusie w Indiach dzieciak zasypia ci na kolanach. Albo gnasz wynajętą taksówką przez pustynię w Iranie, a z zacinającej się płyty leci “Nas niedogoniet” Tatu. W takich chwilach łzy cisną mi się do oczu i czuję, że to właśnie dla takich chwil to wszystko.
Ważni są również spotkani po drodze ludzie, którzy często są natchnieniem, lekcją innego spojrzenia na świat, dowodem na to że można wyjść poza utarte ścieżki i robić ciekawe rzeczy.
3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawa?
Przed pierwszymi podróżami przygotowywałem się bardzo. Przed Iranem czytałem blogi podróżnicze z różnych wypraw, przeglądałem przez pół roku przewodnik, kupowałem rozmówki… Ale potem trafiłem na miejsce musiałem zmierzyć się z rzeczywistością, której nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić z opisów i zdjęć. Więc później zmieniłem podejście i przestałem się przygotowywać. Dlatego lecąc do Meksyku przewodnik zacząłem przeglądać w samolocie. Dlatego do Ameryki Południowej przyleciałem z biletem w jedną stronę i myślałem, że może pobędę tam 3 miesiące, a tymczasem jestem już 20 miesięcy. Ale to kwestia indywidualna. Ja wyrobiłem w sobie takie podejście, że nie planuję, że idę na spontan. Nie potrafię kupić biletu “dookoła świat” i zaplanować, że 3 miesiące spędzę w Am Pd, 2 w Australii i Nowej Zelandii, a 3 w Azji. Skąd mam wiedzieć czy mi się gdzieś spodoba, czy nie. A takie planowanie bardzo by mnie zniewalało. Bo uzależniasz się od dat, gnasz, bo przecież tyle jeszcze “trzeba” zobaczyć.

4. Co Cię wkurwia?
Wkurwiają mnie ludzie na podróżniczych forach internetowych, ludzie którzy ślą komentarze, dają magiczne recepty jak najlepiej przeżyć życie. Zawistni ludzie, którzy wietrzą we wszystkim spisek, siedząc na dupie narzekają na to jaka to wielka niesprawiedliwość im się dzieje, że oni nie mogą tak podróżować, bo mają samochód i kredyt na mieszkanie, a by chcieli, a taki Iksiński to może, bo pewnie ma bogatą rodzinę albo cośtam. A tymczasem mam prawie trzydzieści lat, a wciąż posiada w życiu tylko aparat, laptopa i trochę ciuchów. Nigdy nie wziąłem żadnego kredytu, nigdy nie posiadałem mieszkania ani samochodu. Ostatnio kupiłem pierwszą w życiu pralkę. Jestem posiadaczem pralki w Boliwii. :)

5. Za czym tęsknisz najbardziej?
Za koncertami na których tłum śpiewa te wszystkie piosenki na których się wychowaliśmy. I wszyscy wiedzą o co chodzi i wszyscy czują te same emocje. Za wielkimi księgarniami pełnymi czasopism, książek, albumów. Za rodziną. Za dziećmi znajomych, których nie miałem okazji zobaczyć.

Reszta odpowiedzi na dwanascie parszywych pytan na blogu Szymona.

niedziela, 22 sierpnia 2010

PARSZYWA DWUNASTKA - kolezka 2

TOMEK ZAKRZEWSKI



1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.

Chyba nie ma takich krajow. Podrozuje glownie dlatego, zeby poznawac swiat i przezywac przygody. Poszczegolne kraje tylko utrudniaja podrozowanie. Mam oczywiscie na mysli procedury wizowe, zapelnianie paszportu pieczatkami i tego typu utrudnienia. Choc z drugiej strony podzial na kraje zwykle jest zwiazany z odrebnoscia kulturowa, ktora jest bardzo fascynujaca. Interesuja mnie glownie miejsca, w ktorych nie bylem. Te w ktorych bylem interesuja mnie znacznie mniej. Bez wzgledu na to, gdzie dany kraj lezy, czy jak sie nazwywa, jezeli w nim jeszcze nie bylem, na pewno zawsze bede chcial do niego pojechac.

2. Co jest dla Ciebie najwazniejsze w podrozowaniu.

Najwazniejsza w podrozowaniu jest sama przygoda. Nudzi mnie zycie, w ktorym siedze na tylku. Nudzi mnie monotonía dnia codziennego, codzienne lazenie do pracy, spotykanie tych samych ludzi i rozwiazywanie tych samych problemow. Przeraza mnie przeciekajacy czas przez palce.
W podrozy nigdy nie wiem co sie wydarzy jutro, czesto nie wiem nawet gdzie bede spal, gdzie sie zatrzymam, kogo spotkam. Ta wielka niewiadoma rodzi wlasnie ta przygode, ktora od dziecka mnie pociagala. Wczesniej pochlanialem ksiazki przygodowe i uruchamialem swoja wyobraznie. A odkad stalem sie na tyle dorosly, zeby wyjezdzac samemu, postanowilem wziac sprawy w swoje rece. Odstawilem ksiazki na polke i zaczalem sam ksztaltowac swoje zycie. Zapragnolem byc sam dla siebie bohaterem, byc samemu w centrum przygody i miec wplyw na kreowanie wlasnego losu.

3. Jak dlugo sie przygotowywales przed wyprawa.

Nie poswiecam na to zbyt wiele czasu, bo z reguly mam go bardzo malo. Zwykle czytam relacje z danego regionu innych ludzi. Obecnie internet jest nieocenionym zrodlem informacji, wiec z niego korzytam w dosc szerokim zakresie. Poza tym, czasem siegam po ksiazke, ktora ktos mi poleci i tak czesto nabieram inspiracji do kolejnej podrozy. Jezeli chodzi o gory, to czytam troche prasy fachowej i stamtad czerpie informacje. Uwielbiam rozmowy z ludzmi, ktorzy wybrali sie w ciekawe rejony. Jezeli dane miejsce mnie interesuje to wypytuje o wszelkie szczegoly – ten rodzaj informacji jest dla mnie osobiscie najcenniejszy. Poza tym, robie to, co wszyscy. Kupuje co mi trzeba, szczepie sie na to, co trzeba i cwicze kondycje, zeby w trakcie eskapady jej nie zabraklo.

4. Co Cie wkurwia.

Tutaj chcialbym napisac, ze nic, bo caly czas staram sie pracowac nad soba i starac sie niczym nie denerwowac. Tego nauczyl mnie w zeszlym roku pewien Peruwianczyk, ktory przezyl bardzo duzo w swoim zyciu, jest teraz przewodnikiem po dzungli i wszelkie przeciwnosci losu przyjmuje na kompletnym chilloucie. Szkoda energii na denerwowanie sie, bo to i tak, nic nigdy nie zmieni. Taka filozofia, bardzo do mnie przemawia.
Jednak jest to duzo latwiej powiedziec niz zrealizowac. Mnie najbardziej wkurwiaja, hamstwo i glupota. Te dwie rzeczy przejawiaja sie w podrozy bardzo roznie. Czasem denerwuje sie, jak przez godzine musze czekac w knajpie na zrealizowanie zamowienia. Czasem, jak place za cos, a dostaje w zamian zupelnie co innego, niz wczesniej mi oferowano. Nienawidze zlodziei i wszelkiej masci naciagaczy. Spotykam ich czesto na swej drodze i potrafie byc dla nich bardzo niemily. Poza tym, im jestem starszy, tym gorzej znosze przejazdy. Denerwuje mnie czekanie przez kilka godzin w autobusie na blokadzie, albo jak jakis miejscowy glab nie przewidzial, ze w trakcie podrozy zabraknie mu paliwa. Oczywiscie nie dostaje wtedy spazmow i nie piszcze ze zdenerowania ale potrafia mi takie sytuacje chwilowo zepsuc nastroj.

5. Za czym tesknisz najbardziej.

Tych rzeczy jest bardzo duzo. Tesknie za domem, dziewczyna, rodzina, czy przyjaciolmi. Jednak brakuje mi tez takich zwyklych rzeczy, jak chociazby wlasnego lozka, maminego obiadku, czy wyjscia na basen. Bardzo brakuje mi sportu w podrozy, szczegolnie biegania. Troche brakuje mi tez sauny, bo jestem juz od niej prawie uzalezniony. Poza tym brakuje mi polskiego klimatu, czasem polsiego lata, z zapachem skoszonego siana, a czasem polskiej zimy z chrupiacym sniegiem pod stopami. Za to, w ogole nie brakuje mi polskich newsow, polskiej prasy, radia, czy telewizji. Raczej nie tesknie za polskim jedzeniem, nie brakuje mi imprez, czy wyjsc z kolegami na piwo.

Odpowiedzi na pozostalem 12 pytan na blogu TOMKA.

czwartek, 19 sierpnia 2010

PARSZYWA DWUNASTKA - koleżka 1

Kuba Federowicz



1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania?
 
To trochę dziwne pytanie.. Prawdę mówiąc nie byłem jeszcze ‘wszędzie’ (‘…ale jest to na mojej liście’ :]’) jednak wydaje mi się, że w całym tym ‘podróżowaniu’ chodzi o to, żeby odwiedzać miejsca, w których się właśnie jeszcze nie było. Oczywiście każdy z nas ma jakieś swoje ulubione miasta, pasma górskie, plaże, wioski – miejsca, które dobrze mu się kojarzą, do których chciałby wrócić, ale przynajmniej w moim przypadku, nie ma takiego kraju, bez którego nie wyobrażam sobie podróżowania… Że ‘gdzieś’ mogłoby nie istnieć. Pytanie zostało jednak postawione, więc odpowiem na nie w ten oto sposób – pierwszym krajem byłaby chyba Rumunia. Tam, kilka lat temu, pojechałem na jeden z takich pierwszych, dłuższych wypadów, który można by było określić mianem ‘backpackerskiego’. Z przyjacielem, we dwójkę jeździliśmy autostopem praktycznie po całym państwie, chodziliśmy po górach i spaliśmy na plażach. Plany modyfikowaliśmy w zależności od sytuacji, czasem kogoś spotykaliśmy kto do czegoś nas przekonywał, a czasem po prostu rzucaliśmy monetą by podjąć jakąś decyzję. Niby z określoną datą powrotu ale szukając przysłowiowego diabła tam, gdzie istniała szansa, że mógłby powiedzieć nam ‘dobranoc’.. Drugim krajem, byłoby Peru. Żałowałbym chyba, gdybym nigdy nie odwiedził tego miejsca. To było spełnienie moich wyobrażeń o podróżowaniu w Ameryce Południowej – trudno dostępne górskie wioski, jazda na pakach pickupów po zakurzonych, górskich drogach, długa Panamericana w pustynnych klimatach, którą ‘przesiedziałem’ w szoferkach ciężarówek, a do tego niesamowity folklor i kolory, których się nie zapomina. Było wszystko, o czym marzyłem, czego pragnąłem doświadczyć na tym kontynencie. I mimo, że jest to teoretycznie bardzo turystyczny kraj, to ja odnalazłem tam naprawdę dużo autentyczności. Ostatni, trzeci kraj to Polska. Gdyby nie to, że mam silne cechy ‘polskiego’ charakteru, że umiem ‘kombinować’ jak Polak, że się tam wychowałem, że miałem okazję nauczyć się tego, co umiem, spróbować się w różnych warunkach, jeździć od morza, przez jeziora, puszcze, bagna aż po góry.. Gdyby nie to, to prawdopodobnie moja podróż nie wyglądałaby tak, jak wygląda.

2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w podróżowaniu?
Najważniejszy, oprócz własnej przyjemności, dla mnie jest kontakt z ‘lokalsami’ i choć śladowa wiedza o historii i tradycji miejsca, po którym podróżuje. Bez tego kontekstu, uważam, że doznania nie są pełne. Wiele rzeczy można przeoczyć, nie zrozumieć pewnych zachowań, popełnić jakiś błąd, który może wiele kosztować. Zauważyłem, że wielu podróżników nie przywiązuje do tego uwagi. Obchodzą ich tylko atrakcje turystyczne – zobaczyć coś, zrobić zdjęcie, móc powiedzieć, że „się było”. Dla mnie najciekawszymi atrakcjami są miejsca z dala od innych turystów, gdzie ludzie są nieprzyzwyczajeni jeszcze do ich częstego widoku. Najczęściej wtedy można doświadczyć ich gościnności, porozmawiać z nimi szczerze, zaprzyjaźnić się i dowiedzieć się o rzeczach, których nie wyczyta się w żadnym przewodniku. W obecnej podróży zacząłem sobie też cenić to, że mam czas. Że nie pędzę gdzieś na złamanie karku tylko po to, bo za dwa dni mam zorganizowaną wycieczkę w innym miejscu, a za 5 dni muszę wsiąść w samolot. Mogę zostać gdzieś dłużej, nawiązać bliższe znajomości z innymi podróżnikami czy miejscowymi i nie mam uczucia, że marnuje czas stojąc czwartą godzinę przy drodze z wyciągniętym kciukiem. Jestem wolny, może nie od wszystkiego i w zupełności, ale mając czas, rzeczywiście wiele rzeczy schodzi na drugi plan. Podoba mi się ta „wolność”.

3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawą?
Nie lubię słowa „wyprawa” w odniesieniu do mojej podróży. uważam, że nie jest ona „wyprawą” i nigdy jej tak nie nazywam. Ale przygotowania oczywiście były. Pomysł o wyjeździe narodził się na trzy lata przed wyruszeniem, choć już jakieś myśli o „podróżowaniu” oczywiście krążyły mi po głowie od 15 roku życia. Pomysły z czasem się zmieniały, ale wiedziałem, że chce wyruszyć w trakcie studiów. Sporo czytałem, ale nie były to konkretne przygotowania do wyjazdu. Ten etap można by było chyba nazwać mentalnymi przygotowaniami. Właściwe preparacje zaczęły się tak naprawdę po podjęciu ostatecznej decyzji, że jadę, a miało to miejsce mniej więcej na pół roku przed opuszczeniem domu. Miałem wsparcie kolegi, z którym wyruszyłem z Polski stopem na zachód. Podzieliliśmy się w niektórych zadaniach, dzięki czemu każdy z nas miał trochę mniej na głowie. A ja w tym czasie na głowie miałem wiele innych spraw, spośród których najwięcej czasu pochłaniało mi pisanie pracy licencjackiej i zaliczenie egzaminów przewodnickich. Generalnie jednak można powiedzieć, że funkcjonowałem normalnie. Najgorętszy okres to dwa ostatnie miesiące przed podróżą. Wtedy wszystko nabrało tempa. Większość rzeczy tak naprawdę miałem już od dawna w posiadaniu, ale sporo gadżetów trzeba było dokupić – kłódeczki na plecak, nowy kompas, wodoodporne ziplacki, skarpety trekingowe, rękawiczki. Z większych zakupów to nowe buty, obiektyw do lustrzanki… Na trzy miesiące przed wyjazdem zacząłem się szczepić. Wtedy jeszcze nie wiedziałem gdzie mnie rzuci, może to będzie tak jak zakładałem na starcie Ameryka Łacińska, a może już Azja lub środek oceanu. Chciałem być możliwie najlepiej przygotowanym. Nie mając konkretnych planów niestety trzeba być bardzo elastycznym, jeśli chodzi o dobór sprzętu. Nie można wziąć za dużo ciepłych rzeczy, jeśli się przypuszcza, że większość czasu spędzi się w upałach. Z drugiej strony na morzu czy w górach bez ciepłych ubrań się nie obędzie. Plecak pakowałem kilka razy sprawdzając co się najlepiej składa, dobierając to i odrzucając tamto, próbując wybrać uniwersalny zestaw. W końcu udało się zmieścić w 18kg. Na trzy tygodnie przed „dniem 0” pozakładałem konta w bankach, zamówiłem karty płatnicze i czeki podróżne. Później to już tylko zalaminować kopie dokumentów, odebrać wizę do USA i…ruszyć. Krótko można powiedzieć, że przygotowałem się tak naprawdę trzy miesiące.

4. Co Cię wkurwia?
Prawdę powiedziawszy, to nic. Moja podróż z założenia miała być wędrówką w głąb siebie, chciałem poznać swoje słabości, uporać się z nimi. Odmienić swoje postrzeganie świata, poszerzyć horyzonty, spojrzeć na wszystko z innego punktu widzenia. Zgłębić nowe nurty filozoficzne i odpowiedzieć sobie na pytania – co chce robić w życiu, jak osiągać wyznaczone cele, czym się kierować w życiu. Dlatego nazwałem moją podróż ‘grandtour’, nawiązując do średniowiecznej, europejskiej tradycji podróżniczej. Po drodze poznałem kilku ludzi, którzy poprzez rozmowy ze mną otworzyli mi zupełnie nieznane wcześniej drzwi. Zainspirowali mnie, podsunęli kilka książek. W toku dalszego podróżowania, sprawdzania i testowania kolejnych poznawanych przeze mnie uniwersalnych praw, przyswajałem sobie pewną wiedzę. Dziś stosuje wiele z tych prawd na co dzień, w każdym momencie, w każdej sytuacji. Nie jestem ani oświeconym mędrcem, ani fanatykiem, ale czuje się odmieniony w jakiś sposób. Dobrze mi ze sobą, z tym, jaki się stałem podczas tej podróży. Jedną z rzeczy, którą osiągnąłem, jest umiejętność oczyszczania umysłu z negatywnych energii i myśli, jakie się w nim pojawiają. Większość w ogóle mnie nie ‘trafia’. Czuje jakąś harmonię w środku, spokój. Negatywne emocje po prostu nie służą niczemu i staram się ich unikać. Dlatego nie wkurwiam się, gdy stoję kilka godzin przy autostradzie, otrząsnąłem się szybko po rabunku w Boliwii i nie koncentruje się na tym, że w autobusie miejskim obok mnie stoi zgryźliwa babcia i depcze mi po nogach…

Jeżeli coś mnie irytuje to może jedynie to, że z turystyki zrobiono dziś nieprawdopodobny biznes. Podróżowanie jest łatwe, są hotele dla backpackerów, agencje turystyczne oferujące setki wycieczek w różne miejsca, a na ulicy w wielu miastach jest się chodzącym banknotem tylko dlatego, że ma się białą skórę i plecak na grzbiecie. Wszystko jest takie proste – masaż, ‘wyprawa’ do dżungli, lot awionetką? Nie ma sprawy, tylko zapłać. Najlepiej kartą mastercard. Z jakimś dziwnym szacunkiem i może trochę z tęsknotą słucham opowieści o starych podróżnikach, którzy jeszcze 30 lat temu odwiedzali te same miejsca, ale w zupełnie innym stylu. Nie ukrywam, że próbuje szukać swojego własnego stylu podróżowania, który byłby podobny do tego sprzed lat, ale wszystkiego nie da się mieć. Zawsze jest coś za coś. Jest Internet, który ułatwia życie, bankomaty, przewodniki. I zawsze już się jest gringo – potencjalnym klientem, potencjalną ofiarą napaści czy kradzieży. Nic nie jest czarne albo białe, ale zdarza mi się, że z irytacją patrzę na ulicznych naganiaczy oferujących mi coś po ‘specjalnej’ cenie, wołających za mną „Amigo”.. Pytanie tylko, czy bardziej ten fakt, że jestem „gringo”, irytuje mnie czy też ich?

5. Za czym tesknisz najbardziej?
Za ludźmi, których zostawiłem w kraju. Za rodziną, przyjaciółmi. Za wspólnymi wypadami w góry, na żagle, polskim browarem (ew. wódką) w dobrym towarzystwie. Za rozmowami z osobami, którym mogę powiedzieć znacznie więcej, niż jestem w stanie wyrazić w jakimkolwiek języku. Bo tu nie rozchodzi się o wiek, język czy kolor skóry. Tu chodzi o wychowanie, wspólnie przeżyte chwile, które są jakąś dodatkową płaszczyzną porozumienia. To jest to, że kiedy rzucam tekst z Chłopaki nie płaczą, Misia albo z jakiegoś innego kultowego filmu, to wiem, że zostanę tak samo zrozumiany. Tęsknie też za moimi treningami siatkarskimi, wspinaniem, skitourami. Ale nie pęka mi z żalu serce. Bo wiem, że liczy się ‘tu i teraz’ i że ‘jeszcze będzie czas’ na wszystko.

Reszta z 12 parszywych pytan na blogu Kuby.

wtorek, 17 sierpnia 2010

PARSZYWA DWUNASTKA

Z glowy Filipa wyfrunal pomysl.
Tak, tego Filipa, cosmy sie w Sucre przypadkiem spotkali, film zesmy skrecili, ktory teraz wlasnie montuje dlugimi norweskimi wieczorami. Taaaak i Szymon tam byl rowniez. Jak jednym wiadomo, a innym zgola niewiadomo, Szymon zamieszkal w La Paz w Boliwii, a Filip w Cali w Kolumbii. Pasikonik dalej jezdzi (tym razem w poszukiwaniu zaginionego skarbu! co to powinien lezec na koncie, a nie lezy). W kazdym razie Filip siedzial w Kolumbii cale 9 miesiecy i w koncu wpadl mu do glowy pomysl. Potem pomysl zostal przeanalizowany, uformowany i wyfrunal z glowy filipowej w dwunastu roznych kierunkach swiata.


Projekt ma na celu przyblizyc nam sylwetki polskich podroznikow paletajacych sie po zakamarkach planety Ziemia. W zasadzie nie tylko sylwetki, ale i mysli, uczucia, przygody, rady i leki, i co tam jeszcze z owych figur wyplynie w trakcie pieczalowicie przygotowywanych odpowiedzi na dwanascie tych samych pytan.
Uwazam, ze bedzie to ciekawa lekcja dla nas, interesujaca dla innych podroznikow, ale przede wszystkim inspiracja dla tych, ktorzy jeszcze nie wdepneli na Swoj Szlak, a bardzo by tego pragneli.


czwartek, 5 sierpnia 2010

Historia pewnej rozmowy

Znalazlem goscia na ktorejs ze stronek takich jak autostop.pl, stopem.pl, nastopa.pl lub jeszcze cos w tym stylu. Ogloszenie jakie dal przykulo moja uwage i stwierdzilem, ze to moze byc wlasnie to, czego szukam:)


OGLOSZENIE:


WITAM MOGE ZABRAC KOGOS NA STOPA. DO NORWEGII OSLO I OKOLICE. JADE BUSEM 3 OS KLIMA .MOZNA ZAWSZE SOBIE COS WRZUCIC JEST DUZA PAKA A JA MAŁO BIORE 2 MIEJSCA WOLNE POZDRAWIAM CHCE WYJECHAC POCZATEK SIERPNIA

ROZMOWA:

Misiek Hej 20:48:49
super pasuje mniej wiecej, samolot lata za 300zl, jak z wami taniej to pewnie sie dogadamy, jestem z fajną dziewczyną
do norge 20:49:51
ale z kad chcesz jechac
do norge 20:49:57
skad
do norge 20:50:21
?
Misiek Hej 20:50:34
Wroclaw, Jarocin, Poznan
Misiek Hej 20:50:52
najlepiej tak a skad ruszacie
do norge 20:51:23
ja z łodzi
do norge 20:51:43
ale jak cos to mozemy sie spotkac gdzies w polsce
do norge 20:51:49
i ile dajecie
do norge 20:51:55
kasy
do norge 20:51:55
?
Misiek Hej 20:55:39
szczerze to stoimy kiepsko z kasa, jedziemy do pracy ktora dopiero znajdziemy, mozemy dac 400zl za nas dwoje i fajne kompaniero po drodze, jestesmy w drodze dookola swiata:)
do norge 20:56:44
a kiedy chcecie jechac
Misiek Hej 20:56:52
a wy jak jedziecie i po co i dokad?
do norge 20:57:08
i gdzie do pracy jedziecie
do norge 20:57:12
my do oslo
do norge 20:57:22
do pracy w budowlance
Misiek Hej 20:58:00
a gdzie konkretnie pracujecie?
do norge 20:58:48
dopierokolega załatwia robote na budowie
Misiek Hej 20:59:38
a ktoredy chcecie jechac? do oslo?
Misiek Hej 20:59:47
jechaliscie juz kiedys?
do norge 21:00:48
nie
do norge 21:01:08
z lodzi na poznan
Misiek Hej 21:01:17
a dalej?
do norge 21:02:32
berlin
Misiek Hej 21:04:28
byliscie kiedys poza granicami naszego kraju?
do norge 21:05:39
mało
do norge 21:05:47
razy
do norge 21:07:21
ale samolotem bo wczoraj odebrałem prawko ktore 1 miesiac temu zdałem
Misiek Hej 21:11:15
sluchaj ja i moja dziewczyna bardzo duzo jezdzimy po roznych krajach. tu okolice polski mamy w paluszku, znamy teren, wiemy co gdzie i jak, pokazemy wam gdzie wolno kimac, a gdzie nie, gdzie parkowac, jak tankowac, troche jezyka poduczymy i roznych bajeranckich trikow
do norge 21:11:59
a ile macie lat
do norge 21:11:59
?
Misiek Hej 21:12:06
ale wynajmujecie nas jako przewodnikow na 3 dni i dajecie nam stowe od łebka
do norge 21:12:45
ile macie lat ?
Misiek Hej 21:13:24
ja mam 27, w drodze jestem od szesciu lat, Kaska jest troche mlodsza
Misiek Hej 21:13:52
ale zjezdzilismy cala Europe kilkakrotnie
Misiek Hej 21:14:17
nie tylko Europe
do norge 21:14:26
a kiedy chcecie jechac
Misiek Hej 21:15:08
28 lipca
do norge 21:15:48
a macie prace
do norge 21:15:50
??
Misiek Hej 21:15:58
nie
do norge 21:16:16
a jakiej szukacie ??
Misiek Hej 21:16:31
sluchaj to jest niewazne
Misiek Hej 21:16:43
wazne jest zeby sie dogadac na wyjazd
Misiek Hej 21:16:48
znasz jakies konkrety?
Misiek Hej 21:16:58
ile kosztuje most gdzie on jest?
Misiek Hej 21:17:07
a ile prom skad dokad?
Misiek Hej 21:17:31
czy bilety kupic przez internet zczy na miejscu mozna?
do norge 21:17:34
tak ja moge dopiero ok 3 - 4 sierpnia bo biore kuronia
do norge 21:17:41
a 6 mam urodziny mamy
do norge 21:18:00
to moge dopiero ok 8
Misiek Hej 21:18:05
dobra to
Misiek Hej 21:18:11
na zdrowie kolego
do norge 21:18:36
a usmego mam lekaza
do norge 21:18:50
wiec moge po lekazu jechac
Misiek Hej 21:19:21
pozdrow mamuske i kolege w oslo, my tam musimy byc szybciej, dzieki za gawędę ja zmykam w swoje swiaty
Misiek Hej 21:19:23
nara
do norge 21:19:50
pozdrawiam


Finalnie dolecielismy do Norwegii taniuskim samolocikiem z malenka miejscoweczka na nogi:)

środa, 21 lipca 2010

O Święta Konopio niczyja!


Dzialo sie to niespelna dwie Ksiezyca pelnie temu. Mieszkancy jedynego wolnego miasta na swiecie - Christiani (w ktorym rowniez zdarzylo mi sie pomieszkac przez ponad tydzien:) urzadzili marihuanowy pochod ze swojego miasta pod Kopenhadzki ratusz - siedzibe wladz miasta.



Hipisi rozdali ludziom ponad 4 tysiace skreconych jointow!
Rowno o 12 w poludnie zaplonely one na oczach burmistrza Kopenhagi:) A potem pol miasta lewitowalo ponad chodnikami i chichralo sie po katach hehe, co to byl za dzien!
Na zdjeciu widac chmure ziola nad tlumem swietujacych:)

Kopenhaga ma to do siebie, ze prawie kazdy dzien moze zaskoczyc niecodziennoscia...


piątek, 9 lipca 2010

Cierpliwosci zostaly rzucone kosci



Dlugo nie pisalem, to prawda. Skoncentrowalem sie na innych rzeczach teraz, odkrywam nieco bardziej zlozone plaszczyzny. Poza tym wciaz jestem w drodze, prawie nieustannie od dwoch miesiecy. Z Kopenhagi pojechalem na festiwal do Rosji przez Litwe i Łotwe, potem wrocilem do Danii, a teraz jestem w drodze miedzy Kopenhaga a Czechami, gdzie odbedzie sie niecodzienny slub moich przyjaciol z Boliwii. Naprawilem swoja kamere takze krece czesto i gesto. Cierpliwi zostana nagrodzeni ciekawymi filmami, jak tylko zloze materialy do przyslowiowej kupy. Wtedy tez napisze dokladniej jakim cudem znalazlem sie na festiwalu muzycznym pod Moskwa, na jaka to wyprawe wybralem sie riksza oraz czy (miedzy)uda mi sie doplynac na Ukraine pontonem?

poniedziałek, 10 maja 2010

"taaak"!

Pasikonik zamilknal, zgasil papierosa, spojrzal Jej gleboko w oczy i powiedzial: "taaak". Potem szczotkowali swoje zeby, a szalona piana ciekla im z ust. Nigdy nie zapomnimy tej chwili.
Taaak, Pasikonik znalazl swoja Stokrotke.


Po dluuugiej zimie w Polandzie, czas nadszedl, by wsadzic swoj tylek do lazika - czyli mojego instrumentu co gra na wietrze. A tu - w Kopenhadze - wieje we wszystkich kierunkach naraz. Tylek musialem nieco posunac, bowiem tuz obok zasiadl teraz tylek Stokrotki, ale mamy w swoim laziku calkiem wygodnie i cieplo.



Kopenhaga to bardzo wyluzowane i bogate miasto. Uslana jest kilometrami sciezek rowerowych, po ktorych smiga sie szybko i wygodnie. Mieszka tu bardzo duzo specyficznych ludzi, otwartych i serdecznych. To w Kopenhadze powstalo wlasnie pierwsze wolne miasto w Europie - Christiania, o ktore dlugo i twardo walczyli anarchisci.


Kopenhaga to pierwszy etap kolejnej podrozy (choc ja ani na chwile nie przestalem podrozowac). W kazdym razie trzeba troche popracowac. Plan z grubsza jest taki: posiedziec w wypchanej pieniedzmi Europie do konca lata, a na jesien ruszyc na poludnie. Myslimy o Afryce, ale nie chcemy na razie nic planowac. Najpierw kasa. Tak tez zasiedlismy na riksze i zasuwamy!




Praca taksowkarza rikszy oferuje wiele przygod. Szczegolnie nocami. Nigdy nie wiadomo na kogo sie trafi i co sie stanie. Pjani Dunczycy i turysci czesto denerwuja i irytuja wykrzykiwaniem swojego JA. A glownie na tym polega nasza praca, ze tych Dunczykow i turystow wozimy z knajpy do knajpy. I nieraz ciezko jest im zrozumiec, ze riksza to tylko rowerek i nie powinno sie po niej skakac w czterech, ani scigac z innymi rikszami.




W weekendy miasto sie bawi na maksa, ludzie pija, tancza i spiewaja. W Ameryce Poludniowej niby robia to samo, ale wyglada to zupelnie inaczej. Tu rzadzi pieniadz i pozycja spoleczna, wyscig trwa nawet przy butelce w sobotni wieczor. Tam liczy sie wolnosc najbardziej, wolnosc i czlowiek, niewazne co robisz i jak sie ubierasz.

Kiedy nie ma klientow, robi sie zimno...
...choc klientom w Kopenhadze goraco.
Pewna odcinajaca sie od Babilonu grupa ludzi realizuje projekt budowy miasta na wodzie zwany "floating city". Plywajace miasto, ktore nie tylko bedzie potrafilo same sie ekologicznie wyzywic, ale i napedzic poprzez super tajną technike produkowania energii. Miasto to ma być samowystarczalne. Jednym slowem ci ludzie buduja tu lodzie i chca odplynac daleko, a rzad daje im na to pieniadze.

Wszytko jest oczywiscie grubymi nicmi szyte, kazdy z mieszkancow "floating city" to zupelny odjazd i kazdy ma zupelnie inna wizje projektu, ale nie to jest tutaj najwazniejsze (plywajace miasto najprawdopodobniej nigdy nie powstanie). Chodzi o to, by uczyc sie budowac, uczyc sie od siebie nawzajem swoich specjalizacji i uczyc sie zyc razem w harmonii. A miejsce mamy do tego znakomite! W ogromnych hangarach stoi mnostwo sprzetu i materialow. Jedni stawiaja przedziwne lodki, inni dylizanse.


Przez pierwsze 2 tygodnie mieszkalismy ze Stokrotka w tej sympatycznej przyczepie w hangarze.
Potem Stokrotka poplynela do Polski, a ja do przyczepy sprowadzil sie ten wesoly Francuz.
Tony i Emilio graja na wszystkim
Tony pojechal dzis do Szwecji, Emilio jutro z rana jedzie do Hiszpani, Rudy w srodku zostaje z nami.
Mieszka tutaj nas okolo 20 osob. Jemy razem sniadania i obiady, dzielimy się obowiazkami i przyjemnosciami, staramy się zyc w harmoni i z grubsza nam to wychodzi. Totalna większość to ludzie zupelnie bezkonfliktowi, radosni i mega sympatyczni. Prawie wszyscy uzdolnieni muzycznie, muzyka rozbrzmiewa wszedzie.


Generalnie w naszym slodkim "domu kultury" (coby nie nazywac tego squotem) mamy wszystko, co niezbedne do wygodnego zycia, mianowicie: sale kinowa z projektorem, pokoj komputerowy, saune, studio muzyczne, studio tatuazu, kreatywny pokoj, lumpex ze wszystkim za darmoche i wiele innych ciekawych rzeczy.

Na razie nie buduje z nimi lodzi, choc projekt mi sie podoba i byc moze sie w to wkrece. Zastanawiam sie nad urzeczywistnieniem w materii mojego lazika...