wtorek, 25 października 2011

Ostatni raz byłaś Stokrotką.

Toż to ciężkie lato przyszedło dla pasikłonia. Zawirowania sięgnęły w końcu (przy)-jaźni. Sprawki mojego Rzycia poukładały (Miej Więcej) się tak, jak własnie miały się nie poukładać... W pierwszych zamyśleniah sprzed wielu miesięcy aż do teraz Oczy wiście. Pomimo kolor owych zdjęć, czarny umysł drążył dół. I po raz kolejny pasi-ukłon zrozumiał, że to nieważne co się dzieje,
waż   ne  co   myś   li   się   O!Ty m.

Expedition Denmark - Półwysep Jutladzki sam północny koniuszek, gdzie fale dwóch mórz spotykają się prostopadle do plaży (Dania, lipiec 2011).


Macie coś takiego? Przychodzi sytuacja w której już sam nie wiesz czy to coś jest nie tak ze wszystkimi dookoła czy to tylko coś nie tak jest z tobą samym? I w którą stronę pójść, uprawiać sex ze swoim nowo poznanym szaleństwem, czy oddać się ascezie "uporządkowanego" świata?

Bańki nad Jeziorem Genewskim, Szwajcaria (czerwiec, 2011).

Włochy, Turyn, rozlany płyn do baniek w Admirale (czerwiec, 2011).
-----------------------------------------------------------

Skądinąd a i także stamtąd dowiedziałem się że zawirowania na przestrzeni jaźni dotknęły wielu znajomych mi i nieznajomych, znienacka przecinające moje Koło Rzycia fragmenty Rzyć osób innych, przekonały mnie, że Energia płynąca przez Wszechświat przeżywa poważne konwulsje na szerokości geograficznej naszej Drogi Mlecznej. Jeśli Oczy Wiście Droga Mleczna jest nasza, a drgania dotyczą tylko niej, a kto wie jak to z innymi Drogami jest. Od czasu kiedy Mama zrzuciła kożuch i biegała w sukienkach aż po czas zanurzonych w kałużach jesiennych płaszczy tego roku 2011, nieodparte wrażenie mam, że Dziwność uległa pokusie i rozłożyła skrzydła nad rozumem. Merda teraz wesoło ogonem w stronę rozdziawionej mordy. Niektórzy twierdzą, że ten stan kilka lat już trwa. Na moje oko to sięga głęboko, a na oko Wasze?

Diabełek na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Polska (sierpień, 2011).

---------------------------------------------------------

Południowa Francja, Zamek Carcassonne (sierpień, 2011).

----------------------------------------------------------

Mówią o przejściu Ery Ryb w Erę Wodnika, mówią o zbliżającym się końcu kalendarza Majów, czyli o "końcu świata" (co jest wierutną bzdurą, gdyż "światem" nazywali Majowie dokładnie pełny obieg cyklu ewolucyjnego, który trwa prawie 26 ooo lat i który właśnie w 2012 się kończy, ale zaczyna nowy cykl), mówią o ogromnym zanieczyszczeniu Ziemi jak i pożywienia na Ziemi, mówią o zgnuśniałym kapitalizmie, konsumpcji i znieczulicy, mówią i mówią, ale to w Ciszy dzieje się najwięcej, dzieje się najmocniej. Tak stwierdziła moja siostra razu pewnego i ja Jej przyklaskuję, bo to piękne słowa, choć nawet ich by mogło już tu nie być.



Polska, autostop do Szwajcarii (lipiec, 2011).

---------------------------------------------------------

Polska, Żeszuf, dziewczyny z "Remontu" (sierpień 2011)




Na dachu u Króla, Maszynisty Peron4, Rzeszów (sierpień 2011).
--------------------------------------------------------

Holandia, wesoła ekipa na rajce (wrzesień, 2011).

---------------------------------------------------------

Wierzę w siłę i potęgę umysłu. Uczę się wyginać jego potęgę, wkraczam w sfery, o których wcześniej nie miałem pojęcia, domyślałem się jeno. Sztuka relaksu w chaosie, podwodnego polotu mijających się wielorybów. Po trudnych miesiącach sam sobie zawróciłem w głowie i zahipnotyzowałem się pozytywnie. Przypadłością wszystkich wodników jest słomiany zapał, więc nie otwierajmy jeszcze tajemnych ksiąg, które mnie wchłonęły i które leżą otwarte dla każdego, poczekajmy, dajmy czasowi czas, nie spieszmy się. Póki co rozkwitła wiosna tej jesieni i choć jeszcze nie mogę biegać, to dusza cała dziękuje mi za to co mam. Często jest również smutno i przykro, ale potrzebuję tych uczuć. Moja rzeczywistość wygląda teraz tak właśnie:
(nie mylić ze zdjęciami)
-----------------------------------------------------------




Pilnując winnic w Pirenejach, Francja (sierpień, 2011).

------------------------------------------------------------

Dostałem kontuzji kręgosłupa na zbiorach gruszek w Holandii i przykuło mnie do pryczy na tydzień. Jakiś miesiąc po rozstaniu ze Stokrotką, która zamieszkała nad Jeziorem Genewskim. Kręgosłup bolał paskudnie, a kiedy już mogłem więcej chodzić i nawet unieść mały plecak, mój Kuzyn wziął mnie na plecy jak rannego żołnierza i wśród gwiżdżących kul przywiózł mnie do Polski autostopem z frontu Amsterdam. Jechaliśmy około 36 godzin i wesoło było jak cholera i bolało też. Teraz jest 13 dni później, włóczę się bez domu, i choć mnie to już męczy, czuję się znacznie lepiej. Pieniądze mi się kończą, przeżywam wspaniałe chwile, kilka dni temu BYŁ TAKI DZIEŃ, w którym Anioły śmieją się na potęgę!

Kuzyn i Strzała, Festiwal Roskilde, Dania (czerwiec, 2011).

Legendarna Christiania, moja ulubiona miejscówka, Kopenhaga, Dania (czerwiec, 2011)
----------------------------------------------------


Kiedy kolejna dziewczyna odchodzi...
...zaczynam chodzić po wodzie.
Holandia, Morze Północne (wrzesień, 2011).

----------------------------------------------------------


III Rzesza, złapany na stopa autobus z żeńską drużyną futbolową i pijanymi tatusiami (czerwiec, 2011).

Od czerwca do września przez III Rzeszę przejechałem autostopem 7  razy:

Polska   -->   Szwajcaria
Szwajcaria  -->   Dania
Dania   -->    Polska
Polska   -->    Szwajcaria
Francja   -->   Polska
Polska   -->   Holandia
Holandia    -->   Polska

Mógłbym książkę napisać o niemieckich autostradach, kierowcach i stacjach benzynowych (ale nie napiszę:)

---------------------------------------------------------


Upadek z wierzby płaczącej, Wrocław (sierpień, 2011)


Każdy jest samotnym bogiem, a wszyscy cierpimy jednakowo. Smutek, złość, lęk, jest w każdym z nas, ale nie ma co panikować, lepiej nabrać dystansu-dyliżansu, bo to Wszystko i tak ma swój zajebisty SENS.  (dopisek po 3 latach - takie widzenie sensu będzie chyba jeszcze długo aktualne:) na każdą okazję:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz