W San Cristobal De Las Casas zagościł
Święty Artur.
Jego imię pochodzi od słowa „art” czyli
„sztuka”.
Gdzie się nie pojawi, tam ludzie zaczynają coś tworzyć. Już w kilku miejscach w mieście Święty Artur spogląda na rasę ludzką, która tworzy Sztukę.
Nawet by i je znalazł, ale został porwany przez Cypriana i Kingę na wycieczkę autem do Chamuli właśnie.
Po tym jak Saintasina i Jagoda po nieudanych poszukiwaniach zdecydowały się pojechać tam same i ujrzały Kuzyna na okrytym Tajemnicą placu przed Kościołem, wiedziały, że Go po prostu ściągnęły potężną siłą swoich manifestacji.
Kuzyn jednak stwierdził, że to on z wizualizował sobie barszcz i go do siebie przyciągnął.
Okazało się bowiem, że Saintasina i Jagoda ugotowały zupę buraczkową już dzień wcześniej, nie mając zielonego pojęcia o sraczce Kuzyna. Po powrocie do San Cristobal, a każdy wieczór w tym mieście jest piękny, cała trójka posiliła się barszczem należycie. Kuzynowskie jelita odetchnęły.
I oto jest przepis na sraczkę.
Taki mały plan mieliśmy, ja i Kuzyn, by w San Cristobal zostać góra dwa dni. Góra to się z nas śmiała, co innego dla nas przygotowała. Mieszkamy tu poniekąd już 6 tygodni i zanosi się, że zostaniemy na dłużej. A wszystko za sprawą pewnego domu, który został naszym Domem.
Wspaniały widok z balkonu na nasze miasto i przesympatyczny ogródek owinął nas wokół swych meksykańskich palców.
Dom wynajęliśmy w cztery osoby
Każdy z nas jest poniekąd artystą
i każdy ma swoją od świata zewnętrznego odciętą pracownie, w
której tworzy i w której może być całkowicie sam. (Ostatni
pokój, który wynająłem, i w którym mieszkałem bez żadnego
towarzysza, znajdował się w Irlandii, i było to około siedem lat
temu!) Właśnie w tej chwili prawieże ostatnimi pieniędzmi
zapłaciliśmy z Kuzynem za wynajem następnego miesiąca. Zostało nam około
30euro na nas dwóch. Teraz trzeba będzie zarobić trochę pesos,
mamy już kilka projektów i powoli wdrażamy je w życie. Nikt się
nie martwi brakiem pieniędzy, martwienie się na zapas zostawiliśmy
poprzedniej generacji:)
W Naszym mieście, jak w wielu innych
miejscach, Czas nie płynie. On w spiralnym kręgu zatacza się wgłąb
każdego z nas. Sytuacje uzupełniają się znakomicie, a ludzie
jeszcze bardziej. Szukasz na przykład elektryka, bo „system”
oświetleniowy nawala.
Mija do końca Meksykańska Chwila i pojawia
się elektryk. Nie wysyłasz SMS-a, nie dzwonisz, tylko wychodzisz w
wir miasta, by spotkać kogo potrzebujesz spotkać i po prostu
spotykasz. Czasem w zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach, a
Czasem nawet nigdzie nie musisz wychodzić. Nagle się orientujesz,
że parzysz porażająco mocną kawę w środku nocy. Trzy prawie
nieznające się osoby jedzą śniadanie i okazuje się, że każda z
nich urodziła się tego samego roku i miesiąca. Zupełnie swobodnie
myślisz sobie o podróżach balonami i jakby na zawołanie zaczynają
latać po niebie...

Dusza nigdy nie umrze, tylko ciało za ciałem uczy się i rozwija, więc każde zdarzenie dzieje się w Czas. Nie powinno się niecierpliwić, kiedy zrozumienie nie przychodzi tak szybko jak tego chcemy, wystarczy zaufać, że przyjdzie i już się z tego faktu radować. Trzeba być uważnym, by zachować przez sto procent Czasu pozytywne myślenie o wszystkim, gdyż może się zakraść w umysł Chwilowe zwątpienie, mające ogromny wpływ na rzeczywistość, na realizację marzeń i na osiąganie swoich celów. Utrzymanie wewnętrznej radości i ufności, że wszystko się pięknie rozwija, że wspaniale się wszystko układa i ułoży, jest dość łatwe, gdyż zdaje się, iż większość osób tutaj ma tak samo. Dzień za dniem, ciało za ciałem.

Dusza nigdy nie umrze, tylko ciało za ciałem uczy się i rozwija, więc każde zdarzenie dzieje się w Czas. Nie powinno się niecierpliwić, kiedy zrozumienie nie przychodzi tak szybko jak tego chcemy, wystarczy zaufać, że przyjdzie i już się z tego faktu radować. Trzeba być uważnym, by zachować przez sto procent Czasu pozytywne myślenie o wszystkim, gdyż może się zakraść w umysł Chwilowe zwątpienie, mające ogromny wpływ na rzeczywistość, na realizację marzeń i na osiąganie swoich celów. Utrzymanie wewnętrznej radości i ufności, że wszystko się pięknie rozwija, że wspaniale się wszystko układa i ułoży, jest dość łatwe, gdyż zdaje się, iż większość osób tutaj ma tak samo. Dzień za dniem, ciało za ciałem.
Kiedy włóczyliśmy się z kumplami po Polsce bez pieniędzy, jeżdżąc pociągami na gapę, trafiłem do Szczecinka – miasta Kuzyna. Ten przyjął nas wybornie, tym bardziej, że był środek mroźnej zimy. Od tamtej pory zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi, którzy się nie widują, prócz zborów rodzinnych. Kiedy minęło dwadzieścia kilka lat zadzwoniłem do Kuzyna i okazywało się, że w tej samej minucie pisał do mnie mejla. Wiedzieliśmy, że się mamy. Łączyły nas nie tylko powikłania rodzinne, ale też więzy inkarnacyjne. Odkąd rodzice Kuzyna wyprowadzili się ze Szczecinka, Kuzyn nijako został „bezdomnym” jak jego kuzyn, czyli ja, a Jego DOMem stawało się miejsce, gdzie był właśnie.
Z nieoficjalnych źródeł wynika, że
Kuzyni wzięli ze sobą dwie kamery o nieprzyzwoicie dobrej jakości
obrazu, a także sprzęt do edytowania filmów, co przy sprzyjających
okolicznościach mogłoby się skończyć rewolucją w Europie,
tudzież zacząć.

Jednakże, jak podają zupełnie nieznani przez nikogo neutralni obserwatorzy, norweski sprzęt do edycji materiałów wideo nie radzi sobie z anielską jakością obrazu i bezczelnym formatem pliku, przez co Kuzyni nijako są w kropce. Innymi słowy laptop jest za słaby, by na nim pracować, materiałów już nakręconych, a także pomysłów i mega ciekawych projektów sporo, a oszczędności nie ma... Kuzyni tańczą, bo cieszą się tak czy siak, że żyją, więc tańczą i podkręcają atmosferę, a lodowce topnieją.
Jednakże, jak podają zupełnie nieznani przez nikogo neutralni obserwatorzy, norweski sprzęt do edycji materiałów wideo nie radzi sobie z anielską jakością obrazu i bezczelnym formatem pliku, przez co Kuzyni nijako są w kropce. Innymi słowy laptop jest za słaby, by na nim pracować, materiałów już nakręconych, a także pomysłów i mega ciekawych projektów sporo, a oszczędności nie ma... Kuzyni tańczą, bo cieszą się tak czy siak, że żyją, więc tańczą i podkręcają atmosferę, a lodowce topnieją.
Mirin (imię pochodzi od rosyjskiego słowa „MIR” - czyli „Pokój”), nasza kochana młodziutka Irlandka (wbrew pozorom nie pijała piwa, lecz tylko wodę; kiedy ją poznaliśmy, jadała jedno awokado dziennie), która niewiele mówi, ale dużo się śmieje, siedziała okrakiem na dachu naszego pierwszego domu, który wynajmowaliśmy w tym mieście i robiła zdjęcia.
W przeciągu całego dnia nikt z nas nie wpadł na to, że temperatura spadła i po prostu jest dzisiaj zimno. Dobry przykład, który mnie rozśmieszył – chcesz zmienić świat – zacznij od siebie!
- Eee, nie biadol, zrobią Ci to tutaj za 20 pesos, ja dziś wymieniałam podeszwę w bucie, oni to lubią.
Siedzę sam w domu i parzę pyszną kawę z kardamonem. Choć Kuzyna nie widziałem już dwa dni, coś czuję, że za chwile przyjdzie. Nalewając kawę do kubka, słyszę jak otwiera drzwi wejściowe.
- Kuzyn!
- Kuzyn!
- Coś czułem, że idziesz, zaparzyłem więcej kawy.
- Wooow! Super! Mam zaniżony poziom cukru w organizmie i już miałem temu przeciwdziałać! Zaraz ruszam gdzieś do kafejki internetowej, a po drodze chciałem kupić właśnie te ciastka:)
- Ha! A Ty nie musisz Kuzynie iść do kafejki, bo La Luna jest w pracy i mówiła, że możesz wpaść do niej i skorzystać z netu.
- Elegancko:)
- No i dobrze się składa, oddasz Jej zeszyt, który tu zostawiła, i który potrzebuje. Inaczej musiałbym schodzić teraz znów na dół, by Jej zanieść, a biegam od rana i chciałbym odpocząć, dobrze, żeś kawę zrobił Kuzyn!
- No to siedź teraz w domu, bo Jagoda zapomniała kluczy i prosiła, by ktoś za nią zaczekał, a ja muszę już iść, więc Jej otworzysz.
I tak w kółko. Układanka się układa
i zazębia. Niewielu już to dziwi, wielu poznało bowiem te prawa
kosmiczne i karmiczne, które tym rządzą. Jednak czasem aż szczęka
opada. Najbogatsi bajkopisarze nie wymyśliliby takich historii,
jakie nam tu czasem opowiada Życie. Gdyby chcieć je spisać,
stałyby się literackim banałem, kiczowatym zachodem Słońca na
drogim płótnie.
Fragment konwersacji (2):
(15minut drogi od naszego domu rozciąga się Park Narodowy)
- O zawiłościach nie można tak
wiesz, byle jak, bo jeśli nie wiesz o czym mówisz.... zawiłość
na pewno ma jedną dobrą stronę, bo można ją rozwikłać. Chyba,
że mnie okłamałeś i to wcale nie miało być o zawiłościach...?
Każdy z nas dostaje dokładnie to, czego potrzebuje. Potężna wewnętrzna Obecność Boga przynosi nam sytuacje i podsuwa ludzi, jakich dokładnie potrzebujemy, by się rozwijać. Nawet trudne karmy lub okresy życiowe, tak zwane „staczanie się w dół” jest konieczne do rozwoju, by zrozumieć, kim się nie jest, tylko, że SIĘ JEST. Nie ma rzeczy dobrych i złych, w całym Kosmosie panuje doskonała Harmonia, a wszystkie istoty we Wszechświecie są Jednym. Dlatego każdy z nas jest cząstką Boga w działaniu, nie sposób popełnić błędu. Kiedy promieniujesz Energią Absolutnej Miłości, ta Energia wraca ze zdwojoną Mocą i cokolwiek o tym pomyślisz, takie jest Kosmiczne Prawo. Coraz więcej i więcej umysłów budzi się w globalnej świadomości wzajemnej Miłości w poczuciu Doskonałej Jedności i nie tylko tego doświadczam, ja to wiem i ogromnie się z tego cieszę.
Każdy z nas dostaje dokładnie to, czego potrzebuje. Potężna wewnętrzna Obecność Boga przynosi nam sytuacje i podsuwa ludzi, jakich dokładnie potrzebujemy, by się rozwijać. Nawet trudne karmy lub okresy życiowe, tak zwane „staczanie się w dół” jest konieczne do rozwoju, by zrozumieć, kim się nie jest, tylko, że SIĘ JEST. Nie ma rzeczy dobrych i złych, w całym Kosmosie panuje doskonała Harmonia, a wszystkie istoty we Wszechświecie są Jednym. Dlatego każdy z nas jest cząstką Boga w działaniu, nie sposób popełnić błędu. Kiedy promieniujesz Energią Absolutnej Miłości, ta Energia wraca ze zdwojoną Mocą i cokolwiek o tym pomyślisz, takie jest Kosmiczne Prawo. Coraz więcej i więcej umysłów budzi się w globalnej świadomości wzajemnej Miłości w poczuciu Doskonałej Jedności i nie tylko tego doświadczam, ja to wiem i ogromnie się z tego cieszę.
Z taką głową Pasikonik dożył trzydziestych urodzin, a zdaje się będzie jeszcze lepiej!
pasikon na swojej sciezce wreszcie. i foty jakie ladne.
OdpowiedzUsuńMy Mentor
OdpowiedzUsuńFantastyczna fotka z zachodzącym słońcem. Pozdrówki
OdpowiedzUsuńswietne. czesto czuje dokladnie to co czujesz i o czym piszesz
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowity. A to zdjęcie z zachodzącym słońcem jest po prostu - wow!
OdpowiedzUsuńJeśli znajdziesz czas, to zerknij - deelaxy.blogspot.com
Pozdrówka!!! ;)
Pierwszy raz trafiłam na tego bloga i jestem pod wrażeniem ( nie przesadzając ani trochę).
OdpowiedzUsuńTo niesamowite mieć tyle odwagi :>
Fotografie świetne!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i mocno kibicuje, ale równiez zapraszam do siebie
http://okiemwiewiorki.blogspot.com/
(y)
Super się Ciebie czyta, super zdjęcia.... i kuzyn też super;-P
OdpowiedzUsuńpowiem szczerze,ze co chwila zagladam na Twojego bloga (bo adres znam juz na pamiec ;) ) i go czytam. Zaczalem nawet od tych najstarszych postow. Kazdy z nas ma zupelnie inna ''filozofie zycia'',ale ciekawie opisujesz i podaje namiar strony dalej. Pozdrawiam i wpisuj i dodawaj zdjecia tak czesto jak to mozliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Michal,
www.aposluchaj.blogspot.com
Tesknie za Pasikoniem i jego 'izmem'- Baba Jaga z Babylonu LOVE. Nie poddawaj sie chocby nie wiem co! Pamietaj NIE PODDAWAJ SIE NIGDY!!! <3 Szykuje odsiecz.
OdpowiedzUsuńa może parę słów o polityce w San Cristobal, o gubernatorze i czy pomaga w życiu mieszkańcom? :)
OdpowiedzUsuńNo, oprócz tego że osobiście odbierał mnie z lotniska, razem z prezydentem kraju, no i że co tydzień zapraszał mnie na obiady i podwieczorki, z których nie skorzystałem ani razu, to po prostu nie wiem za bardzo, co to za człowiek. Aczkolwiek patrząc na manifestacje w mieście, przyciągające tysiące ludzi, zapewne nie jest za bardzo lubiany...Jak to polityk...Natomiast trzeba też przyznać, że mieszkańcy San Cristobal to istni rewolucjoniści, więc nawet jak Żyd zabije Katolika, albo Eskimos Murzyna, to i tak może się skończyć publicznym spaleniem Gubernatora...Zresztą trzy lata już tam nie mieszkam, może się trochę pozmieniało :)
Usuń