poniedziałek, 10 maja 2010

"taaak"!

Pasikonik zamilknal, zgasil papierosa, spojrzal Jej gleboko w oczy i powiedzial: "taaak". Potem szczotkowali swoje zeby, a szalona piana ciekla im z ust. Nigdy nie zapomnimy tej chwili.
Taaak, Pasikonik znalazl swoja Stokrotke.


Po dluuugiej zimie w Polandzie, czas nadszedl, by wsadzic swoj tylek do lazika - czyli mojego instrumentu co gra na wietrze. A tu - w Kopenhadze - wieje we wszystkich kierunkach naraz. Tylek musialem nieco posunac, bowiem tuz obok zasiadl teraz tylek Stokrotki, ale mamy w swoim laziku calkiem wygodnie i cieplo.



Kopenhaga to bardzo wyluzowane i bogate miasto. Uslana jest kilometrami sciezek rowerowych, po ktorych smiga sie szybko i wygodnie. Mieszka tu bardzo duzo specyficznych ludzi, otwartych i serdecznych. To w Kopenhadze powstalo wlasnie pierwsze wolne miasto w Europie - Christiania, o ktore dlugo i twardo walczyli anarchisci.


Kopenhaga to pierwszy etap kolejnej podrozy (choc ja ani na chwile nie przestalem podrozowac). W kazdym razie trzeba troche popracowac. Plan z grubsza jest taki: posiedziec w wypchanej pieniedzmi Europie do konca lata, a na jesien ruszyc na poludnie. Myslimy o Afryce, ale nie chcemy na razie nic planowac. Najpierw kasa. Tak tez zasiedlismy na riksze i zasuwamy!




Praca taksowkarza rikszy oferuje wiele przygod. Szczegolnie nocami. Nigdy nie wiadomo na kogo sie trafi i co sie stanie. Pjani Dunczycy i turysci czesto denerwuja i irytuja wykrzykiwaniem swojego JA. A glownie na tym polega nasza praca, ze tych Dunczykow i turystow wozimy z knajpy do knajpy. I nieraz ciezko jest im zrozumiec, ze riksza to tylko rowerek i nie powinno sie po niej skakac w czterech, ani scigac z innymi rikszami.




W weekendy miasto sie bawi na maksa, ludzie pija, tancza i spiewaja. W Ameryce Poludniowej niby robia to samo, ale wyglada to zupelnie inaczej. Tu rzadzi pieniadz i pozycja spoleczna, wyscig trwa nawet przy butelce w sobotni wieczor. Tam liczy sie wolnosc najbardziej, wolnosc i czlowiek, niewazne co robisz i jak sie ubierasz.

Kiedy nie ma klientow, robi sie zimno...
...choc klientom w Kopenhadze goraco.
Pewna odcinajaca sie od Babilonu grupa ludzi realizuje projekt budowy miasta na wodzie zwany "floating city". Plywajace miasto, ktore nie tylko bedzie potrafilo same sie ekologicznie wyzywic, ale i napedzic poprzez super tajną technike produkowania energii. Miasto to ma być samowystarczalne. Jednym slowem ci ludzie buduja tu lodzie i chca odplynac daleko, a rzad daje im na to pieniadze.

Wszytko jest oczywiscie grubymi nicmi szyte, kazdy z mieszkancow "floating city" to zupelny odjazd i kazdy ma zupelnie inna wizje projektu, ale nie to jest tutaj najwazniejsze (plywajace miasto najprawdopodobniej nigdy nie powstanie). Chodzi o to, by uczyc sie budowac, uczyc sie od siebie nawzajem swoich specjalizacji i uczyc sie zyc razem w harmonii. A miejsce mamy do tego znakomite! W ogromnych hangarach stoi mnostwo sprzetu i materialow. Jedni stawiaja przedziwne lodki, inni dylizanse.


Przez pierwsze 2 tygodnie mieszkalismy ze Stokrotka w tej sympatycznej przyczepie w hangarze.
Potem Stokrotka poplynela do Polski, a ja do przyczepy sprowadzil sie ten wesoly Francuz.
Tony i Emilio graja na wszystkim
Tony pojechal dzis do Szwecji, Emilio jutro z rana jedzie do Hiszpani, Rudy w srodku zostaje z nami.
Mieszka tutaj nas okolo 20 osob. Jemy razem sniadania i obiady, dzielimy się obowiazkami i przyjemnosciami, staramy się zyc w harmoni i z grubsza nam to wychodzi. Totalna większość to ludzie zupelnie bezkonfliktowi, radosni i mega sympatyczni. Prawie wszyscy uzdolnieni muzycznie, muzyka rozbrzmiewa wszedzie.


Generalnie w naszym slodkim "domu kultury" (coby nie nazywac tego squotem) mamy wszystko, co niezbedne do wygodnego zycia, mianowicie: sale kinowa z projektorem, pokoj komputerowy, saune, studio muzyczne, studio tatuazu, kreatywny pokoj, lumpex ze wszystkim za darmoche i wiele innych ciekawych rzeczy.

Na razie nie buduje z nimi lodzi, choc projekt mi sie podoba i byc moze sie w to wkrece. Zastanawiam sie nad urzeczywistnieniem w materii mojego lazika...

2 komentarze:

  1. Hey MISIEK
    Fajnie było się spotkać po latach :) Mam nadzieje że niebawem znowu się zobaczymy.
    A tym czasem czekam na kartkę :P
    Piotr Gozdowski
    ul. Św. Ducha 80
    63-200 Jarocin
    POZDRAWIAM
    PICIU
    PS. Szerokości

    OdpowiedzUsuń