środa, 15 kwietnia 2009

NAD BRZEGIEM PACYFIKU (ha ha na jasne, ze Atlantyku!)


Pan Kierownik zagwizdal i ciuchcia ruszyla. Zaczelo sie. Po 10 godzinach jazdy zatrzymalismy sie we Frankfurcie. Stamtad hop siup w autobus i zajechalismy z Elefelka na lotnisko, ktore wielkoscia przerastalo Jarocin conajmniej dwa razy. Kto nie byl w Jarocinie, niech sobie nawet nie wyobraza, jakie to lotnisko jest ogromne. Takze nie nudzilismy sie, czekajac osiem godzin za samolotem.
Zelazny Ptak Condor oderwal swe pazurska od Europy, przefrunal nad Wielka Woda i wyladowal w Recife, okolo tysiaca kilometrow pod rownikiem. Byl to dzien 13 kwietnia, czyli Smingus-Dyngus, a my znalezlismy sie we wlasnie rozpoczynajacej sie porze deszczowej. Klimat tropikalny scial Elefelke z nog od razu po wyjsciu z samolotu, takze z lotniska wyjechala na wozku w asyscie lekarza i kilku innych osob. Nie powiem, zebysmy przeszli przez kontrole paszportowa niezauwazeni hehe.
Recife to stolica Pernambuco, dwumilionowa aglomeracja polozona nad brzegiem atlantyku. Nazywana jest "brazylijska wenecja", choc z prawdziwa Wenecja niewiele ma wspolnego. Jest to jedno z najstarszych miast na kontynencie, to podobno tutaj powstal pierwszy most w Ameryce Poludniowej. Jak i pierwsza Synagoga. Jednak nie jest to turystyczne miasto. W czasie kilkugodzinnego spaceru po centrum widzielismy jednego obcokrajowca, a na zatloczonych ulicach brazylijskie spojrzenia pozeraly nas, wrecz chlonely nasza obcosc.
Mieszkamy teraz u panstwa Ribeiro niedaleko centrum. Dzieki "Couch Surfing" (portalu internetowym zrzeszajacym podroznikow) poznalismy Gersona, kapitalnego goscia. On i jego rodzina powitala nas z otwartymi ramionami. Pomogli nam postawic pierwsze kroki na poludniowo-amerykanskiej ziemi.
A piersze kroki byly nieco chwiejne.... Gerson wyjechal po nas na lotnisko i tam spotkalismy sie po raz pierwszy. Nie wygladalismy zbyt reprezentatywnie. Elefelka blada jak sciana jechala na wozku inwalidzkim, a ja z dwoma duzymi plecakami (lacznie 27kg), z dwoma podrecznymi torbami i z dwoma kompletnie zatkanymi uszami probowalem odnalezc siebie samego w gestwinie dusznosci, zlapac choc kapinke wicherku, musnac oszolomiona glowa cokolwiek orzezwiajacego, chocby na ulamek sekundy... Niestety to sie nie udalo, klimat tropikalny otacza mnie z wszechstron, zapalilem szluga wiec, po 13-sto godzinnej przymusowej abstynencji w samolocie. Jak smakowal szlug, moze sobie wyobrazic kazdy palacz, ktory dopiero co wyladowal pod rownikiem.
Gerson zabral nas nad ocean, gdzie Elefelka poczula sie lepiej, a mnie w koncu wpadlo troche wiaterku do ucha. Rodzina Ribeiro przyjela nas bardzo serdecznie, wesoly gospodarz, jego przesympatyczna zona, Gerson i pies imieniem Lena na dlugo zostana w naszej pamieci. W szczegolnosci wysmienite posilki, nieznane mi wczesniej potrawy naprawde przypadly mi do gustu. Nie zapomne tez pierwszego prysznica. Pani Neidie pokazywala mi jak odkrecic wode i w pewnym momencie spojrzala na sufit. Tkwil tam ogromny robal wielkosci mydla(!). Pani Neidie powiedziala, zebym sie nie bal, bo paskud spi. Tyle mniej wiecej zrozumialem z portugalskiego, choc rownie dobrze moglo to znaczyc: uwazaj, bo paskud jest szybki i gryzie. W kazdym razie to byla naprawde blyskawiczna kapiel.
Z portugalskiego nie rozumiemy prawie ani slowa, a kiedy mowimy do Brazylijczykow po hiszpansku, nie bardzo rozumieja o co nam chodzi. Na moje ucho jezyk portugalski jest najbardziej podobny do francuskiego.
Dzis jest poranek 15 kwietnia i za chwile ruszamy w glab tego gigantycznego kraju. Mamy zamiar przejechac autostopem Brazylie i dotrzec do Peru. Coprawda nikt z kim tutaj rozmawialismy, nie slyszal o autostopie i nigdy nie widzial autostopowicza, a Brazylia to jeden z najniebezpieczniejszych krajow swiata, to jednak jestesmy naladowani pozytywna energia (potega!) i nie damy wydrzec sobie Slonca z serca!

5 komentarzy:

  1. Wiele Bym dal aby byc tam z TOBA Misiek!!!!!!
    Zycze Powodzenia z BAGAZAMI!!!
    NA KONIEC SWIATA I JESZCZE DALEJ HEHE!!!
    ALBERTO BUON VIAGGIO

    OdpowiedzUsuń
  2. a w kiblu nie szło zajarać?

    str

    OdpowiedzUsuń
  3. Pionierzy Austostopu - brzmi dumnie. słońca ci u nas dostatek, więc jak zabraknie po drugiej stronie globusa, to melduj - spakuje w walizkę i wyślę trochę znad zatoki :)

    ale faaaaaaaajnie:)i uważać na siebie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oszołomy zawsze sobie jakoś radzą;) przecierajcie szlaki dla innych Teżoszołomów bo bagaze już zbierają! I oszałamiajcie (wy i się)! Taaaaka gratka...ajajaja baja Powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. normalnie wzruszyl mnie ten pomaranczowy motylek ... :)
    ale tez jakos tak uspokoil
    bedzie dobrze :)

    powtorze za Edkiem:

    'niech cie dobre bogi
    niech cie dobre wiatry...'


    żaaaaaaaaaaba

    OdpowiedzUsuń